23 maja po godzinach ciężkiej pracy zapragnął pójść do domu i położyć się przed telewizorem. Zwolnienie się u szefa nie wchodziło w grę, dlatego Fury... podpalił atomowy okręt. Mężczyzna został zatrzymany i przyznał śledczym z amerykańskiej marynarki wojennej, że wziął zapalniczkę i podpalił wiszące w kajucie szmaty. Ogień ogarnął niemal cały okręt. O mało nie doszło do katastrofy, a straty wyceniono na pół miliarda dolarów. Fury przyznał się też do wywołania pożaru w stoczni remontowej 16 czerwca. Wtedy obyło się jednak bez strat. Powodem była oczywiście chęć wcześniejszego wyjścia z zakładu.
Jeśli Fury zostanie uznany za winnego dwóch podpaleń i narażenia życia niewinnych osób, grozi mu nawet dożywocie.