Ten dzień przejdzie do historii. Przed południem Benedykt XVI pożegnał się ze 144 kardynałami. Jak mówił po tym spotkaniu kard. Stanisław Dziwisz (74 l.), z każdym z nich papież zamienił kilka słów. Życzył, by Bóg oświecił ich podczas konklawe. Potem żegnał siostry zakonne i Gwardię Szwajcarską. Apartamenty, w których mieszkał, zostały zapieczętowane, by otworzył je dopiero nowy biskup Rzymu. Sam Benedykt XVI wsiadał wtedy na pokład helikoptera.
Gdy przy biciu dzwonów maszyna wzbiła się w powietrze i przez chwilę kołowała nad Rzymem, było kilka minut po godz.17. Kwadrans później papież wylądował w letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Już czekało tam na niego otwarte okno, by mógł pojawić się w nim i ostatni raz pozdrowić wiernych. O godzinie 17.47 wypowiadał swoje ostatnie słowa jako głowa Kościoła. - Dziękuję i dobranoc! Wiecie, że ten mój dzień różni się od poprzednich. Papieżem będę tylko do godz. 20. A później już tylko pielgrzymem, który rozpocznie ostatni etap swojego ziemskiego pielgrzymowania - powiedział Benedykt XVI, zanim zniknął w komnatach pałacu, a ludzie jeszcze długo wołali: Vivat Papa!
Jak spędził kolejne dwie godziny, które pozostały mu do końca pontyfikatu? Być może na odpoczynku w pokojach letniej rezydencji, bo choć był wyraźnie zadowolony z upragnionej emerytury, to jednak zmęczony dniem pełnym wrażeń.
Tymczasem w Rzymie o godz. 20 zniszczono Pierścień Rybaka, czyli papieską pieczęć, a potem znów rozdzwoniły się dzwony, ogłaszając koniec pontyfikatu 265. papieża w dziejach Kościoła.