Koszmarny poniedziałek (25 marca) w Ukrainie. Około godz. 11 czasu lokalnego (10 polskiego czasu) w Kijowie nastąpiła seria wybuchów. Dopiero potem w stolicy Ukrainy zawyły syreny. Na ulicach widać było ludzi, którzy uciekali do schronów. Korespondent PAP widział dzieci, które z tornistrami na plecach szukały bezpiecznego miejsca. Aleksander Szerba, były ukraiński ambasador w Austrii pokazał nagranie, na którym widać maluchy. "Kijów. Przedszkolaki biegną do schronu. Gratulacje, Putin! Oto twoja wielkość!" - napisał na platformie X (dawniej Twitter). Według ukraińskich władz siły rosyjskie zaatakowały ukraińską stolicę pociskami balistycznymi.
Wojna na Ukrainie. Rosja zaatakowała z Krymu?
"Około godziny 10.30 przeciwnik dokonał uderzenia na Kijów dwoma rakietami balistycznymi wystrzelonymi z tymczasowo okupowanego Krymu. Cele zostały zniszczone. Typ rakiet jest ustalany" - napisał w komunikacie na Telegramie dowódca Sił Powietrznych Ukrainy, generał Mykoła Ołeszczuk. Mer Kijowa Witalij Kliczko poinformował, że odłamki zestrzelonych pocisków raniły cztery osoby. "Czworo poszkodowanych w Peczerskim Rejonie. Dwóm kobietom medycy udzielili pomocy na miejscu. Dwie osoby, w tym 16-letnią dziewczynę, hospitalizowano" - napisał.
Wojna na Ukrainie. "Nie ma chwili do stracenia"
Są pierwsze reakcje świata na poniedziałkowy atak. "Dziś rano Rosja ponownie atakuje Ukrainę rakietami hipersonicznymi. Głośne eksplozje w Kijowie. W ciągu ostatnich pięciu dni Rosja wystrzeliła setki rakiet i dronów przeciwko suwerennemu krajowi. Ukraina potrzebuje teraz naszej pomocy. Nie ma chwili do stracenia" – zaapelowała na platformie X ambasadorka Stanów Zjednoczonych w Ukrainie Bridget Brink.
Więcej informacji wkrótce.