- Firmy te nie mogą wydawać milionów dolarów na reklamy dziecięcych posiłków, które są niepełnowartościowe i prowadzą do otyłości i chorób z tym związanych - mówiła Quinn podczas spotkania z dziennikarzami na Union Square.
Przewodnicząca Rady Miasta jeżeli zostanie burmistrzem, będzie dążyła do tego, by posiłki serwowane dzieciom przez sieciowe tanie restauracje zawierały takie same normy żywieniowe, jakie muszą zawierać obiady szkolne, serwowane uczniom w podstawówkach. Każdy lunch podawany tam uczniom musi spełniać określone normy - posiłek zawiera 650 kalorii, 7 gramów tłuszczów nasyconych oraz 740 miligramów sodu. Tymczasem posiłki oferowane dla dzieci przez większość sieciówek zawierają 1210 kalorii.
Quinn zapowiedziała rychłe i gruntowne zmiany w porozumieniu z Radą Zdrowia, która jest nadzorowana przez ratusz. Przewodnicząca Rady Miasta nie wyklucza, że zmiany mogą nastąpić jeszcze w tym roku.