To właśnie Mamie Mitchell była tą, która wezwała policję tuż po wypadku, do jakiego 21 października doszło na planie westernu "Rust". Przypomnijmy, feralnego dnia w czasie prób Alec Baldwin skierował broń w stronę kamery, za którą stała operatorka Halyna Hutchins. Aktor wystrzelił z rewolweru, bo myślał, że nie jest nabity. Okazało się jednak, że w środku była ostra amunicja, a nabój śmiertelnie ranił operatorkę. I właśnie tego wystrzału dotyczy pozew, jaki wniosła Mitchell przeciwko Baldwinowi. Jak informuje "BBC", wraz ze swoją prawniczką zorganizowała w środę (17 listopada) konferencję prasową, w czasie której w dobitny sposób stwierdziła, że sceny, jaką miał ćwiczyć Baldwin, gdy doszło do wypadku, w ogóle nie było w scenariuszu, a ujęcia, które miały być wtedy nagrywane dotyczyły zbliżeń na twarz i tors aktora. "Nie było potrzeby, by Baldwin, czy ktokolwiek inny, strzelali z rewolweru" - mówiła. Reprezentująca ją prawniczka, Gloria Allred dodała: "Pan Baldwin zdecydował się grać w rosyjską ruletkę, kiedy strzelał z broni bez wcześniejszego sprawdzenia jej".
CZYTAJ KONIECZNIE! Znany raper zastrzelony, gdy kupował ciastka w cukierni! Young Dolph miał 36 lat
Mitchell nazywa zachowanie Baldwina lekkomyślnym, a jej pozew dotyczy "napaści, celowego zadawania niepokoju emocjonalnego i celowego wyrządzenia krzywdy". Kobieta żąda odszkodowania, nie wiadomo jednak w jakim zakresie.
CZYTAJ KONIECZNIE! Kilkadziesiąt wygłodniałych rekinów rzuciło się na truchło wieloryba. Straszny widok!
Przypomnijmy, śledztwo w sprawie wypadku wciąż trwa, prokuratura nikomu jeszcze nie postawiła zarzutów. Mówi się jednak, że największe konsekwencje może ponieść Alec Baldwin - za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi do 18 miesięcy więzienia. Aktor może też odpowiedzieć jako producent filmu. Na liście potencjalnych oskarżonych może się także znaleźć Dave Halls, asystent reżysera, który podał broń Alecowi Baldwinowi, zapewniając go, że nie jest nabita.