We wtorek Unia Europejska formalnie zatwierdziła zakaz wizowy i zamrożenie kont bankowych wobec 21 przedstawicieli reżimu białoruskiego. Tym samym na "czarnej liście" Unii jest już 231 osób, które wspierają dyktatora. Na reakcję Łukaszenki nie trzeba było długo czekać. Dyktator w odwecie "poprosił" ambasadora Polski i Unii o opuszczenie jego kraju. Na decyzje satrapy natychmiast zareagowała Unia.
- W geście solidarności i jedności zdecydowaliśmy, że ambasadorzy państw członkowskich Unii w Mińsku zostaną wycofani do swych stolic - poinformowała szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton (56 l.).
Także premier Donald Tusk (55 l.) ostro skrytykował reżim. - Nerwowa i dość drastyczna jak na reguły dyplomacji reakcja Mińska i reżimu prezydenta Łukaszenki pokazuje, że typ sankcji, jakie Polska proponuje, staje się dokuczliwy dla reżimu - mówił wczoraj na konferencji premier. Tusk zwrócił się też do Białorusinów w ich języku. - Bądźcie mocni, trzymajcie się, niech żyje Białoruś - apelował.