Dom Phillips i jego towarzysz Bruno Araújo Pereira zniknęli w dziwnych okolicznościach. Co się wydarzyło w Amazonii?
Pereira i Phillips, którzy pisali dla brytyjskiego "Guardiana", "Washington Post" i innych mediów, zaginęli w niedzielę (5 czerwca) podczas podróży reporterskiej w dolinie rzeki Javari. Unia Rdzennych Ludów Doliny Javari (UNIVAJA), która jako pierwsza poinformowała o zaginięciu dwóch mężczyzn, zarzuciła brazylijskim służbom, że wysłanie ekip poszukiwawczych trwało zbyt długo. Marynarka wojenna wysłała we wtorek (7 czerwca) w górę rzeki łódź z żołnierzami, ale dotarli oni na miejsce dopiero po zmroku. Wojsko skierowało we wtorek (7 czerwca) dziesiątki żołnierzy, aby z bronią w ręku patrolowali ulice pobliskich wiosek.
Czytaj także: 15-latek z Polski zadźgany nożem w Wielkiej Brytanii! Próbował ratować matkę
Szef wydziału wewnętrznego policji stanu Amazonas przyznał, że za zniknięciem mężczyzn mogą stać gangi, które działają w tym rejonie. Rozległy region, który graniczy z Peru i jest domem dla największej na świecie społeczności ludzi, którzy nie utrzymują kontaktu z resztą świata, jest zagrożony przez nielegalnych górników, drwali, myśliwych i gangi uprawiające kokę, surowiec służący do produkcji kokainy.
Polecany artykuł:
Ambasador dementuje informacje o śmierci dziennikarza i przewodnika. Rodziny w szoku
W poniedziałek, 13 czerwca brazylijski portal poinformował o odnalezieniu ciał Phillipsa i Pereiry. Natomiast Alessandra Sampaio, żona Doma Phillipsa, przekazała, że odebrała telefon od Policji Federalnej, w którym funkcjonariusz przekazał jej, gdzie znaleziono oba ciała. Jak się okazało, poszukiwania mężczyzn wciąż trwają.
Jak przekazuj TVN 24, we wtorek (14 czerwca) ambasador Fred Arruda napisał do bliskich Phillipsa, by przeprosić za nieprawdziwą informację. - Jest nam niezmiernie przykro, że ambasada przekazała rodzinie informację, która okazała się być nieprawdziwa - stwierdził brazylijski dyplomata i dodał, że poszukiwania wciąż trwają.