Sascha i Alexander Pinczowski byli obywatelami Holandii ale od kilku lat mieszkali w metropolii, na Manhattanie. W dniu tragicznych zamachów we wtorek rano pojechali na lotnisko w Brukseli na samolot, który miał ich zawieźć do domu. Stamtąd zadzwonili do krewnych. Rozmawiająca z nimi matka w pewnym momencie usłyszała dźwięk wybuchu i tłuczonego szkła. Potem rozmowa się urwała. Od tamtego momentu kontakt z Alexandrem i Sashą urwał się…
Niestety, spełnił się najczarniejszy scenariusz. „Otrzymaliśmy potwierdzenie od władz Belgii oraz Holandii, że wśród znalezionych ciał zidentyfikowano Alexandra i Saschę. Prosimy o modlitwę i uszanowanie naszej prywatności w tej trudnej dla nas chwil” - napisała w oświadczeniu rodzina zabitego przez terrorystów rodzeństwa.
Agencje przypominają, że Alexander Pinczowski był zaręczony z córką Jamesa Caina, byłego ambasadora USA w Danii.
Amerykańskie i belgijskie władze potwierdzają śmierć rodzeństwa z Nowego Jorku
Wracali do domu, do Nowego Jorku na Manhattan, gdzie mieszkali… Nigdy nie dolecieli i już żywi nigdy się tutaj nie pojawią. Amerykańskie i belgijskie władze oraz rodzina potwierdziły, że wśród ofiar zamachu w Brukseli jest rodzeństwo Sascha i Alexander Pinczowski, którzy byli poszukiwani od wtorkowej tragedii.