O Breiviku, który teraz nazywa się Fjotolf Hansen, znów zrobiło się głośno. Po 10 latach odsiadki sprawca krwawej masakry w Norwegii walczy o warunkowe zwolnienie. Rozprawa, do której jest ponoć doskonale przygotowany, zaczęła się we wtorek, 18 stycznia. Breivik wszedł na salę sądową salutując Hitlerowi, potem wygłosił trzygodzinną mowę. Proces jest jawny, a przyglądają mu się krewni ofiar mordercy. W czwartek, 20 stycznia, sąd w Telemark powinien zdecydować, czy wypuści zamachowca. Tymczasem dziennikarze niemieckiego „Bild” spotkali się z jego ojcem. 86-letni Jens Breivik, były dyplomata, wciąż nie potrafi żyć normalnie po tym, co zrobił jego syn. „On zabił 77 niewinnych ludzi, osoby bezbronne. Wciąż o tym myślę. Szkoda, że nie byłem wtedy w Utøya. Może mnie też by zabił” – wyznaje. Zapytany o to, co sądzi o próbie wyjścia syna z więzienia mówi: „To absurd, bo Anders nie wyjdzie. Nie chcę, żeby wyszedł”.
CZYTAJ TAKŻE: Polski rzeźnik zgwałcił i zabił 21-letnią Libby. Jej matka chce iść z nim na kawę!
Breivik siedzi w więzieniu od 10 lat. Jak podaje "Bild", nie ma kontaktu z innymi więźniami, a strażnicy, którzy go pilnują, są regularnie wymieniani, ponieważ istnieje obawa, że zamachowiec mógłby nimi manipulować. 42-latek zajmuje trzy cele, a w nich może korzystać z telewizora, konsoli do gier i sprzętu fitness. W więzieniu zaczął też studiować nauki polityczne. Mimo to uznał, że jego prawa człowieka są łamane, ponieważ nie ma dostępu do internetu i kontaktu z innymi więźniami. Wszystkie roszczenia Andersa Breivika zostały odrzucone.
CZYTAJ TAKŻE: Kaczynski trafił do szpitala. Lekarze walczą o jego życie. Co mu jest?