Dobrze, że tak się to skończyło! Jedna z byłych liderek chicagowskiej organizacji od lat pomagającej imigrantom – Inicjatywy Polonijnej – 33-letnia Anka Karewicz została zatrzymana w Kalifornii przez policję i trafiła za kratki. Na szczęście okazało się, że działaczka, która przez lata pomogła tylu osobom, może też liczyć na wsparcie innych. Przyjaciele Anny z Chicago i z Kalifornii zrobili wszystko, by Polka wyszła na wolność. Pod petycją w jej sprawie podpisało się ponad 1300 osób!
Anka przez lata pracowała w Chicago i nieustannie edukowała imigrantów na temat praw jakie im przysługują jako pracownikom. Była jedną z osób, które współzałożyły Inicjatywę Polonijną. Teraz okazało się, że znajomość przepisów przydała się i jej samej. „Super Expresowi” udało się dotrzeć do Anny Jakubek, przyjaciółki Ani Karewicz, organizującej akcję wypuszczenia na wolność naszej rodaczki. Opowiedziała nam jak doszło do zatrzymania i wypuszczenia Ani.
– Anię zatrzymano w ostatni piątek (3 sierpnia – red.) we wczesnych godzinach porannych w miasteczku Eureka w Kalifornii – relacjonuje nam koleżanka. – Wraz z grupą innych rowerzystów jechała na jakiś wiec poświęcony ekologii. Jechali złą stroną drogi, gdy zatrzymał ich policjant – dodaje.
Jak się okazało, Ania nie miała dokumentów. – Policjant zaczął zadawać jej różne pytania, na które nie udzieliła mu odpowiedzi – bo takie miała prawo. Ona, jako działaczka, doskonale zna swoje prawa. Policjant uznał jednak, że kłamała i aresztował ją – słyszymy.
Na pierwszej rozprawie ustanowiono kaucję w wysokości 5 tys. dolarów. Początkowo kwota ta była poza zasięgiem dziewczyny. Ale tu na wysokości zadania stanęli przyjaciele. Anna Jakubek, wraz z innymi znajomymi zorganizowała akcję zbierania podpisów pod petycją w sprawie Ani.
– Zawsze pomagała innym bezinteresownie, teraz sama potrzebowała naszej pomocy! – mówi Jakubek. I udało się. Pod petycją podpisało się ponad tysiąc osób. Znalazły się też pieniądze na pomoc działaczce. Dzięki temu we wtorek, po czterech dniach za kratami, wreszcie wyszła na wolność.
Ania Karewicz przyjechała do Stanów z Łodzi, pod koniec lat 90. Niemal od początku swego pobytu zaangażowała się w pomoc innym. Pracowała w organizacji Arise Chicago, zajmującej się między innymi pomocą i edukacją dla emigrantów z całego świata.
– Poznałyśmy się w 2005 roku, kiedy zaprosiłam ją do prowadzenia warsztatów, dla organizacji, w której pracowałam. Kiedy mieszkała w Chicago, swoich kontaktów nie ograniczała tylko do środowiska polonijnego, uwielbiała wielokulturowość i była bardzo otwarta na kontakty z ludźmi wielu narodowości. Znała doskonale hiszpański – opowiada koleżanka.
Dwa lata temu Karewicz stwierdziła, że chce coś zmienić w swoim życiu i wraz z grupą przyjaciół wybrała się rowerami do Kalifornii.
– Była tam bardzo szczęśliwa. Dla niej tam właśnie zaczął się nowy rozdział w życiu – kończy przyjaciółka.