Szalejące w Los Angeles pożary to dopiero początek? Straszna prognoza meteorologów
Zginęły co najmniej 24 osoby, straty wynoszą setki miliardów dolarów, spłonęło 16058 hektarów w gęsto zaludnionym terenie, a to bynajmniej nie jest już koniec wielkich pożarów w USA, szalejących w Kalifornii już od tygodnia. Straż pożarna Los Angeles wydała oficjalne nowe ostrzeżenie dla kolejnych obszarów zagrożonych żywiołem po tym, jak meteorolodzy ogłosili najgorsze możliwe wieści. Dosłownie za chwilę w rejon Los Angeles powrócą bardzo silne wichury, dochodzące w obszarach górskich (a tych tu nie brakuje) do 110 km/h. Tymczasem wiatr Santa Ana roznosi każdą iskrę, powodując powstawanie nowych pożarów. Wilgotność powietrza wynosi jedynie 10 proc. Santa Clarita, San Fernando, Western Santa Monica... wszystkie te dzielnice są zagrożone tym, że tak jak Pacific Palisades obrócą się w popiół, a wichura utrzyma się aż do środy, 15 stycznia. W strefie kolejnych ewakuacji mieszka osiem milionów ludzi.
Zginęły co najmniej 24 osoby, zidentyfikowano na razie tylko dwie. Jedna z nich próbowała ratować dobytek
Chociaż strażacy walczą z ogniem od tygodnia, to efekty nie napawają optymizmem. W Pacific Palisades opanowanie żywioł zaledwie w 11 proc., pożar zwany Eaton w 27 proc. Do Kalifornii ściągają kolejne zastępy strażaków, są sprowadzanie także z Meksyku. Władze Los Angeles są powszechnie krytykowane za niefrasobliwe podejście do tak drastycznego tematu i niekompetencję. Pożary same w sobie nie są jedynym zagrożeniem. Płonie wszystko, również materiały szkodliwe dla zdrowia taki jak arsen i azbest. Tymczasem nie sposób póki co zidentyfikować wszystkich ofiar żywiołu, Na razie wiadomo, że zginął 66-letni Victor Shaw, który próbował uchronić swój dom przy pomocy węża do podlewania ogrodu. Niektórym sąsiadom udało się to, ale niestety nie 66-latkowi. Zginął też niepełnosprawny 32-latek, dawna dziecięca gwiazda, napiszemy o tym niebawem. Nie wiadomo, kto jeszcze jest wśród ofiar, bo identyfikacja będzie z oczywistych względów niezwykle trudna.