Jacht wiele godzin dryfował w pobliżu kanału Beagle. Sztorm i gigantyczne, pięciometrowe fale zepchnęły jednostkę na przybrzeżne skały. W momencie uderzenia wszyscy członkowie załogi wpadli do wody. Tylko pięciu z nich udało się dotrzeć na brzeg.
W poniedziałek wieczorem w pobliże miejsca wypadku dopłynął holownik, ale fatalna pogoda uniemożliwiła mu przejęcie rozbitków. Udało się to następnego dnia. Od razu rozpoczęły się też poszukiwania dwóch zaginionych osób. Ratownicy we wtorek wieczorem odnaleźli ciała kapitana statku Marka Radwańskiego, wiceprezesa firmy Intersport, i jego brata Pawła.
Przeczytaj koniecznie: Argentyna: Zatonął polski jacht "Nashachata". 2 osoby nie żyją , 5 uratowano
- Pozostałym członkom załogi nic już nie grozi. Tylko jedna osoba, która ma ranę głowy, na razie zostanie w szpitalu. Na pewno wszyscy uratowani na święta będą już w Polsce - mówi Zbigniew Jałocha, armator statku i prezes stowarzyszenia "Concept Sailing".
Argentyńska prasa podaje, że polski jacht ma złamany maszt i inne uszkodzenia. "Nashachata" był w trakcie rejsu dookoła świata (ze zmieniającymi się załogami), który miał się zakończyć w październiku przyszłego roku. Trasa obecnego etapu wiodła wokół przylądka Horn. Jacht miał wypłynąć i powrócić do argentyńskiego portu Ushuaia, a po drodze odwiedzić naukowców w Polskiej Stacji Antarktycznej im. Arctowskiego.