Wojna w Libii może wybuchnąć w każdej chwili. Muammar Kaddafi grozi, że zaatakuje ludność cywilną w Benghazi i zgotuje piekło każdemu wrogowi, który ośmieli się mu przeciwstawić. Większość państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego nie boi się gróźb dyktatora, ale jak na razie gotowość do udziału w zbrojnej interwencji zadeklarowały tylko: Francja, Norwegia, USA i Wielka Brytania i Holandia.
Podczas głosowania nad rezolucją aż pięć państw wstrzymało się od głosu: Rosja, Chiny, Niemcy, Indie i Brazylia. Dwa pierwsze kraje to stali członkowie Rady Bezpieczeństwa, którzy mają prawo weta. Ambasadorzy państw NATO mają jeszcze w piątek ustalić plan działań w Libii.
Patrz też: Jasnowidz Krzysztof Jackowski przepowiada: Polska zostanie bankrutem, atak na Libię początkiem III wojny światowej?
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron zapowiedział rozmieszczenie samolotów bojowych Tornado i Typhoon w bazach, gotowych do ataku na żołnierzy Kaddafiego. Dania wyśle sześć samolotów F-16. Włochy udostępniają swoje bazy wojskowe oraz samoloty transportowe. Uczestnictwo w operacji bojowej wykluczyła Szwecja.
Telewizja arabska Al-Arabiya podała, że ataki powietrzne na siły przywódcy Libii nastąpią z baz na Korsyce i Sycylii. Dwa najbliżej położone lotniskowce- amerykański USS Enterprise pływający po Morzu Czerwonym i francuski "Charles de Gaulle" stacjonujący w porcie wojennym w Tulonie z dziesiątkami samolotów bojowych na pokładach dotrą w rejony Libii najwcześniej za dwa dni.
Nie ma jeszcze jasnego stanowiska czy polskie wojska wezmą udział w akcji nad Libią. Reporter RMF FM dowiedział się w ministerstwie obrony narodowej, że nasi żołnierze nie uderzą w reżim dyktatora, nawet jeśli rozpocznie się interwencja NATO. Wchodzą w grę tylko działania humanitarne i wykorzystanie lotnictwa transportowego. Na udział Polski w wojnie w Libii potrzebny jest wniosek rządu i decyzja prezydenta RP.