Trwa akcja ratunkowa na Oceanie Atlantyckim. W niedzielę, 18 czerwca, około godz. 4 rano została zwodowana turystyczna łódź podwodna, której właścicielem i operatorem jest OceanGate Expeditions. Ekspedycja miała zejść na głębokość około 3800 metrów, a jej członkowie mieli zwiedzić wrak Titanica w ramach zorganizowanej wycieczki, za którą trzeba zapłacić ok. 250 tys. dolarów za osobę (nieco ponad milion złotych). Jak podaje "Daily Mail", na pokładzie znajdowało się pięć osób, w tym dyrektor generalny firmy OceanGate, Stockton Rush, francuski odkrywca PH Nargeolet oraz brytyjski miliarder i poszukiwacz przygód Hamish Harding.
Badali Titanica, zaginęli. "Tlenu wystarczy na kilkadziesiąt godzin"
Zaledwie po niecałych dwóch godzinach od startu utracono łączność z łodzią. Od razu rozpoczęto misję ratunkową. Kontradmirał John W. Mauger powiedział podczas konferencji prasowej, że amerykańska straż przybrzeżna pracuje tak ciężko, jak to tylko możliwe, aby odnaleźć łódź, ponieważ z każdą chwilą maleją szanse na to, by jej załoga wyszła z tego cało. Według informacji OceanGate, łódź podwodna może wytrzymać do 96 godzin pod wodą przy pięciu osobach zużywających tlen. Od momentu utraty kontaktu z załogą minęło już jednak 50 godzin. Co mogło się stać?
Tragedia na Oceanie Atlantyckim. Zaginęła ekspedycja
Ekspert wskazuje, że istnieje prawdopodobieństwo, że łódź utknęła we wraku i nie może się wydostać. Jeśli tak się stało, szanse na ratunek są niemal zerowe. "Nie mamy na miejscu sprzętu, który mógłby przeprowadzić badanie dna… we wraku jest dużo gruzu, więc znalezienie łodzi będzie trudne. W tej chwili koncentrujemy się na próbach zlokalizowania jej" - powiedział Mauger, cytowany przez BBC. Titanic zatonął we wczesnych godzinach 15 kwietnia 1912 roku podczas swojego dziewiczego rejsu z Anglii do Nowego Jorku. Zaczął tonąć po uderzeniu w górę lodową. Zginęło wówczas ponad 1500 osób. Wrak został odnaleziony w 1985 roku.