Na jednym z transparentów trzymanych przez bałwany można przeczytać „Precz z carem”, na inny zaś nawiązuje do pałacu nad Morzem Czarnym, którego właścicielem ma być prezydent Rosji. Protest bałwanów się odbył, a inny polityczny aktywista z Archangielska i były koordynator biura Aleksieja Nawalnego, Andriej Borowikow, opublikował zdjęcie bałwaniego protestu w sieci. Zdjęcie opatrzył informacją, że autorka protestu bałwanów, Jelena Kaliniana, została zatrzymana przez policję pod zarzutem… zorganizowania masowej pikiety bałwanów. - Policjanci nie wiedzą, co robić, co drugą minutę dzwonią do przełożonych - dodał Borowikow.
Żartobliwa pikieta Kalininy pojawiła się po sobotnich ogólnokrajowych wiecach poparcia dla Nawalnego, które zgromadziły dziesiątki tysięcy osób i doprowadziły do prawie 4 tys. zatrzymań w 120 miastach Rosji. Kilku uczestników zostało postawionych w stan oskarżenia o rzekome ataki na władze, blokowanie ruchu i łamanie obostrzeń sanitarnych w związku z pandemią koronawirusa. W Archangielsku liczącym ok 350 tys. mieszkańców w protestach przeciwko prezydentowi wzięło udział ok. 3 tys. osób.
Antyputinowskie protesty, które przeszły przez Rosję, to efekt poparcia dla opozycjonisty Kremla, Aleksieja Nawalnego. Nawalny od lat krytykuje Władimira Putina. Z ustaleń zachodnich ekspertów wynika, że służby rosyjskie próbowały otruć Nawalnego śmiertelnymi chemikaliami - nowiczokiem. Kreml zaprzecza tym doniesieniom. Jak donosi portal informacyjne „The Moscow Times” Putin przyznał jednak, że rosyjscy agenci bezpieczeństwa od lat śledzą Nawalnego jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. W zeszłym tygodniu Nawalny opublikował film, w którym pokazuje luksusowy pałac Putina nad Morzem Czarnym, który ma kilkanaście pokoi, salę ze striptizem czy kościół. Putin w tym tygodniu zaprzeczył, że domniemany pałac należy do niego lub do któregokolwiek członka jego rodziny.