– Straciłam kawałek serca, bo Tony był wspaniałym, kochającym synem. Nigdy z nikim nie zaczynał, nie szukał awantur. Wręcz odwrotnie, brzydził się przemocą – mówi przełykając łzy Verbena Burgess.
Niestety, to była właśnie bezsensowna przemoc. Doszło do niej w niedzielę po godz. 9 wieczorem na Bronksie. Policja celowo nie nagłośniała sprawy, bo liczyła, że pomoże to szybko aresztować sprawców. Tak się nie stało, dlatego szuka ewentualnych świadków. Wszystko zaczęło się, kiedy do Verbeny Burgess siedzącej przed kamienicą przy 562 Morris Avenue, podeszła trzyosobowa grupa wyrostków. Nie podobało im się, że kobieta śpiewa piosenkę Chrisa Browna „Take You Down”. Powiedzieli do niej: „Shut the f**k up”, a potem rzucili w nią butelką! Chwilę później w obronie matki stanął Tony. Zażądał od bandziorów, by ją przeprosili. Niestety doszło do szarpaniny i w którymś momencie padły strzały. Jedna z kul trafiła Tony’ego w głowę...
– Ofiara zmarła w Lincoln Hospital. Na razie nikogo nie aresztowaliśmy, ciągle przesłuchujemy świadków i szukamy nowych – poinformował rzecznik NYPD.
Tymczasem matka ofiary, sąsiedzi i niektórzy świadkowie mówią, że grupa wyrostków mieszka w jednej z pobliskich kamienic... – Oni nie mają do nikogo respektu i za grosz honoru – stwierdził jeden z sąsiadów, odmawiając podawania jakichkolwiek szczegółów.