Bawili się w chowanego, 9-latek zginął przygnieciony bramą! "Krew płynęła mu z ust"

"Uwielbiał tańczyć, bawić się, był taki mądry" - mówi o swoim zmarłym synku załamany Abdul Razack Tarawaley, ojciec 9-letniego Abdula jr., który w ubiegłą sobotę (12 listopada) zginął podczas zabawy na przedmieściach australijskiego Melbourne. Jak donoszą lokalne media, do tragicznego zdarzenia doszło wieczorem. "Była 19, Abdul miał wyjść z kolegami tylko na pół godziny. Mieli się pobawić przed pójściem spać" - relacjonuje jego tata. 9-latek wraz z 12-letnim kolegą wspinali się po bramie, prowadzącej na parking bloku, w którym mieszkali, gdy nagle brama zaczęła się otwierać i podnosić. Chłopcy znaleźli się w śmiertelnej pułapce - zakleszczyli się między kratami a sufitem. 

Tragedia w Melbourne. "Z ust płynęła mu krew"

Gdy ojciec 9-latka ich znalazł, jego syn umierał. "Zobaczyłem, że z ust zaczyna mu wypływać krew, miał zimne ręce i stopy, mówił, że mu zimno. Próbowałem opuścić bramę, zrobić coś, ale się nie udało" - mówi dla 7News. Na miejsce przyjechały służby, które pomogły wydostać się maluchom z potrzasku. Obaj chłopcy szybko trafili pod opiekę lekarzy. 12-latek z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala i tam walczy o życie. 9-latka niestety nie udało się uratować. 

Nie żyje 9-latek przygnieciony bramą. "Marzył, by zostać lekarzem"

"Był dla mnie wszystkim, zawsze uśmiechnięty, wesoły, mądry, najmądrzejszy. Marzył, by w przyszłości zostać lekarzem. Za dwa tygodnie skończyłby 10 lat. Nie mógł się tego doczekać. Tak bardzo za nim tęsknię" - mówi wstrząśnięty ojciec.