Po wakacjach w Białym Domu nie jest wesoło. Poparcie dla prezydenta leci na łeb na szyję. Coraz więcej Amerykanów otwarcie mówi, że dało się nabrać na wyborcze hasła i nic z tego nie ma. A prezydent? Robi co może, przygotowuje kolejne obiecywane ustawy, ale gdy dochodzi do głosowania, Kongres już tak hojny jak Obama być nie chce.
Efekty? Szukając kompromisu administracja Obamy tworzy buble, które nie satysfakcjonują nikogo, ani samego prezydenta, ani zmęczonych kryzysem Amerykanów. Co więcej, to istna pożywka dla przeciwników demokratycznego prezydenta. Tematy do krytyki same spływają prosto w ich ręce.
Czy może być gorzej? Najsmutniejsze dla Obamy, że może, bo przed min kilka trudnych i niepopularnych decyzji. Projekt ustawy o opiece medycznej, decyzja w sprawie wojsk w Afganistanie i w końcu prawo emigracyjne (istotne również z punktu widzenia Polaków). Jeśli i tym razem doradcy Obamy nie dojdą do sensownego kompromisu, pod koniec roku ideał może sięgnąć bruku. Już teraz prezydent traci blisko 3 punkty procentowe poparcia miesięcznie. W tym tempie Obama w połowie przyszłego roku dogoni w "popularności" Georga W. Busha.
Będą walić w Obamę jak w bęben
2009-09-08
21:10
Koniec wakacji - pora zabrać się do roboty! Republikanie nie przespali sezonu ogórkowego i traktują Baracka Obamę jak chłopca do bicia. Prezydent zbiera cięgi i odgryźć się nie może, bo z wielkich zapowiedzi wyborczych bez współpracy z opozycją wywiązać się nie może.