Gibraltar to od 1713 r. terytorium zamorskie Zjednoczonego Królestwa, choć pod wieloma względami zależne ekonomicznie od Hiszpanii, która zresztą brytyjskiego zwierzchnictwa nad nim nie uznaje. Nic dziwnego, że jego mieszkańcy w 96 procentach głosowali przeciwko brexitowi, obawiając się kłopotów w stosunkach z sąsiadem. A Hiszpania nie kryje, że chce co najmniej współrządzić Gibraltarem, a wtedy na jego terytorium obowiązywałoby nadal prawo unijne. Liczy przy tym na pieniądze z Brukseli.
I tak oto w unijnym projekcie dotyczącym brexitu pojawił się zapis, że żadna umowa zawarta między UE a Wielką Brytanią nie może być stosowana na terytorium Gibraltaru bez porozumienia z Hiszpanią. Hiszpanie już zacierają ręce, a brytyjska prasa zastanawia się, czy May będzie walczyć o Gibraltar jak Thatcher z Argentyną o Falklandy, a przypomnijmy, że doszło wtedy do regularnej wojny.
ZOBACZ: Theresa May: prawa obywateli UE priorytetem [BREXIT]