Potężna eksplozja, do jakiej doszło we wtorek w libańskim porcie, dosłownie zmiotła ogromną część miasta z powierzchni ziemi, zmieniając budynki w promieniu 15 kilometrów w zgliszcza. Wstrząsy było czuć nawet na oddalonym o 240 km Cyprze. Jak się szacuje, miał on siłę 20 procent bomby atomowej, która zniszczyła Hiroshimę! Na razie potwierdzono 135 ofiar śmiertelnych i 5 tys. rannych, ale może to być wierzchołek góry lodowej - nie da się błyskawicznie przeszukać tak ogromnego terenu, jaki został zniszczony siłą wybuchu.
Jak mogło dojść do takiej katastrofy? Wszystko wskazuje na to, że w porcie od sześciu lat składowano niebezpieczne chemikalia bez żadnych zabezpieczeń. Znajdująca się w porcie saletra amonowa w ilości 2750 ton miała pochodzić ze statku należącego do rosyjskiego biznesmena. W 2013 roku, kiedy statek uległ awarii, zatrzymał się nieplanowanie w Bejrucie. Libańskie władze w 2014 r. skonfiskowały 2750 ton nawozu z mołdawskiego statku Rhosus. Statek jest własnością Igora Grechushkina, obywatela Rosji i mieszkańca Cypru.
Po awarii jednostki Grechushkin miał ogłosić bankructwo i „porzucił” statek, pozostawiając załogę przez miesiące, zanim nawóz mógł zostać wyładowany. Stało się to w 2014 r. Od tamtego czasu saletra amonowa była przechowywana w magazynie w porcie w Bejrucie. W dalszym ciągu nie wiadomo, jak doszło do wybuchu.