- Był naszym jedynym synkiem, oczkiem w głowie - płacze Olivia Leblond. Jej synek Gabriel (†17 mies.) zginął od kuli szaleńca, który we wtorek o 12.30 zaczął rzucać granatami w tłum zgromadzony na placu Saint Lambert, a potem otworzył ogień z karabinu maszynowego.
- Staliśmy przy przystanku. Usłyszałam huk i strzały, ukryłam Gabriela w ramionach. Wtedy ktoś powiedział: Proszę pani, on ma krew na główce - szlocha kobieta. Lekarze walczyli o życie dziecka, ale chłopczyk zmarł.
Gabriel to jedna z pięciu ofiar mordercy z Liège. Nie wiadomo czemu Nordine Amrani, marokański imigrant z kryminalną przeszłością, wymordował przypadkowych ludzi. Do masakry dokładnie się przygotował. Przelał na konto swojej dziewczyny pieniądze, zostawił jej notkę: "Kocham cię, powodzenia!".
W dniu masakry zawołał z korytarza 45-letnią sprzątaczkę sąsiadów. Zabił ją, a ciało porzucił w magazynie, gdzie uprawiał marihuanę. Potem pojechał na plac, stanął na dachu piekarni. Rzucał granatami i strzelał. 125 osób zostało rannych, kolejne 4 zginęły. Na koniec Amrani wypalił sobie w głowę.