Mary Ann Urban-Danno mieszkała ze swoją mamą Teresą i mężem Robertem w spokojnej okolicy przy South Neenah Avenue w Chicago. Jak twierdzą sąsiedzi pragnący zachować anonimowość, w domu niejednokrotnie dochodziło do awantur. Robert, który jest z pochodzenia Włochem, ma porywczy temperament i często puszczały mu nerwy. Jednak nikt nie przypuszczał, że rodzinne waśnie i konflikty mogą doprowadzić do takiej tragedii! W ostatnią sobotę wieczorem Robert wraz ze swoim kolegą Jose Fernardo Martinezem-Hernandezem bez skrupułów zamordowali kobiety, dusząc je, a następnie ich ciała wywieźli do oddalonego o 15 mil lasu Palos Park, który jest ulubionym miejscem okolicznych mieszkańców na niedzielne rodzinne spacery. Ciała odkryli strażacy w palącym się samochodzie. Jak się dowiedzieliśmy, Teresa Urban robiła często zakupy w jednym z polskich sklepów, gdzie kupowała jedzenie; towarzyszyła jej córka, która choć urodziła się już Stanach, była smakoszką polskiej kuchni. Pani Teresa, mimo że mieszkała na południu Chicago, nie bywała na polskich imprezach, nie udzielała się także wśród górali - w środowisku, które licznie zamieszkuje południową stronę miasta.
Nie wiadomo, co Roberta Danno pchnęło do tej straszliwej zbrodni. Wiadomo jednak, że mieli z żoną małżeńskie kłopoty. Kobieta niejednokrotnie żaliła się znajomym, że "każdy zwraca się do niej o pomoc, a ona nie ma komu opowiedzieć o trapiących ją rodzinnych bolączkach". Teresa myślała też podobno o pójściu na terapię. Jej ucieczką były filmy kryminalne, które uwielbiała oglądać, jednak nigdy nie przypuszczała, że sama stanie się ofiarą zbrodni, o jakiej trudno by było nakręcić hollywodzki film...