Do tej pory Białoruś twierdziła, że nie bierze czynnego udziału w wojnie z Ukrainą. Wiele się jednak zmieniło w poniedziałek, 10 października, po tym, jak Rosja przyparła zmasowany atak na Ukrainę. Od rana ostrzeliwane były między innymi Kijów, Lwów, Dniepr, Charków. Oprócz niszczenia infrastruktury energetycznej i wojskowej, Rosjanie uderzyli też między innymi w plac zabaw, muzeum, okolice uniwersytetu. Kilka godzin później Putin przyznał się do wszystkiego i potwierdził, że zaatakował w odwecie za zniszczenie Mostu Krymskiego, o które podejrzewa Ukrainę.
Łukaszenka o Polsce: "Gromadzą wojsko przy granicy"
Tego samego dnia białoruski dyktator, Alaksandr Łukaszenka ogłosił, że rozpoczęło się formowanie regionalnego zgrupowania wojsk Rosji i Białorusi. "Jego podstawą jest armia Białorusi" - mówił, bo, jak przekazała mu strona rosyjska "Ukraina planowała atak na Białoruś", a dodatkowo "Polska gromadzi wojska przy granicy z Białorusią". Na tym nie koniec. Białoruskie ministerstwo obrony opublikowało później kuriozalne nagranie, na którym szef resortu, Wiktar Chrenin otwarcie grozi Polsce.
Białoruski MON: "Nie prowokujcie nas, odpowiedź będzie ostra"
"Nie prowokujcie nas, to nie będziemy z wami walczyć. Nie chcemy prowadzić wojny z Litwinami czy Polakami, a co dopiero z Ukraińcami. Jeśli nie podejmiecie złych decyzji, wojny nie będzie" - mówi. Przy okazji grozi: "Jeśli jedna choćby metr białoruskiej ziemi zostanie zaatakowany, odpowiedź będzie ostra i natychmiastowa". Jednocześnie uspokaja swoich rodaków, prosząc, by nie wpadali w panikę. Niedługo po publikacji tego nagrania polski MSZ zwrócił się z apelem, by "z uwagi na wzrost napięcia, działania wojenne w regionie i powtarzające się przypadki aresztowań obywateli RP, Polacy rezygnowali z podróży na Białoruś. Obywatelom polskim pozostającym w tym kraju MSZ rekomenduje opuszczenie jego terytorium".