Joe Biden udaje się do Izraela, szerszy konflikt wisi na włosku. Wojska amerykańskie według "WSJ" mają zostać wysłane jako wsparcie sił izraelskich
Wojna w Izraelu coraz bardziej grozi eskalacją i wybuchem konfliktu, w którym będą brać udział nie tylko Izrael i Hamas, ale także co najmniej Iran i Liban. Czy Stany Zjednoczone również? Liderzy Iranu już wcześniej ogłosili, że na USA spoczywa ich zdaniem "bezpośrednia odpowiedzialność" za ewentualną eskalację. Ameryka to najważniejszy sojusznik Izraela i Joe Biden podkreśla to na każdym kroku, nie zamierzając jednak, przynajmniej póki co, bezpośrednio angażować swoich wojsk w konflikt. Jednak jak podał "Wall Street Journal", powołując się na urzędników Pentagonu, w rejon konfliktu zostanie wysłanych 2 tys. amerykańskich żołnierzy. Mają pełnić funkcje wspierające i nie brać bezpośredniego udziału w walkach. "Nie jest jasne, w jakich okolicznościach USA mogą wysłać żołnierzy, ani gdzie, ale decyzja Pentagonu sygnalizuje, że przygotowuje wsparcie izraelskich żołnierzy na wypadek lądowego najazdu na Gazę" - pisze WSJ.
Joe Biden spotka się z premierem Izraela, potem z liderami Autonomii Palestyńskiej, Jordanii i Egiptu
Tymczasem Biały Dom spotka się z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu w środę, 18 października. Joe Biden ma podkreślić solidarność z Izraelem i wsparcie dla nadchodzącej operacji lądowej w Strefie Gazy. Następnie amerykański przywódca uda się do Ammanu w Jordanii, gdzie spotka się z królem Abdullahem II, prezydentem Egiptu Abdelem Fattahem al-Sissi i przywódcą Autonomii Palestyńskiej Mahmoudem Abbasem. Te rozmowy mają dotyczyć z kolei kryzysu humanitarnego w Strefie Gazy. Wizyta Bidena na bliskich wschodzie odbędzie się w cieniu gróźb Iranu. Minister spraw zagranicznych Iranu Hossein Amir-Abdollahian powiedział, że Teheran może zostać zmuszony do podjęcia „działań wyprzedzających” przeciwko Izraelowi w „nadchodzących godzinach”, jeśli Izrael zdecyduje się na operację lądową w Gazie.