Na dorocznej konferencji środowisk konserwatywnych CPAC (Conservative Political Action Conference), która w tym roku odbywa się w Orlando na Florydzie, pojawił się były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Wśród publiczności było sporo trumpistów i zwolenników politycznych Trumpa w tym senator z Texasu Ted Cruz i jego syn Donald Trump Jr. Były prezydent nadal nie może korzystać z platform mediów społecznościowych, w tym z Facebooka i Twittera, z powodu swojej reakcji na styczniowy szturm na Kapitolu, w którym zginęło 5 osób.
PRZECZYTAJ Najeźdźcy Kapitolu w rękach policji. Policja szuka reszty terrorystów
Trump był wiwatowany przez swoich kibiców, gdy pojawił się na scenie w hotelu Hyatt Regency ponad godzinę później. Wiele osób w tłumie nie nosiło masek i nie zachowywało dystansu. - Tęskniliście? Tęskniliście za mną? - zapytał w pierwszych słowach, a tłum nie szczędził oklasków i gwizdów zachwytu. - Stoję dziś przed wami, aby oświadczyć, że niesamowita podróż, którą rozpoczęliśmy razem cztery lata temu, jest daleka od zakończenia - powiedział dając nadzieję swoim zwolennikom. - Zebraliśmy się dziś po południu, aby porozmawiać o przyszłości - przyszłości naszego ruchu, przyszłości naszej partii i przyszłości naszego ukochanego kraju. Nasz ruch dumnych, ciężko pracujących amerykańskich patriotów dopiero się zaczyna i na końcu wygramy - powiedział. Trump zdementował plotki i nazwał je fake newsami, jakoby chciał zakładać nową partię polityczną. - Mamy Partię Republikańską. Będzie zjednoczona i silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Nie zakładam nowego ugrupowania. Czy to nie byłoby genialne? Zacząć nową partię? Podzielmy nasz głos, żebyś nigdy nie wygrali. Nie, nie jesteśmy tym zainteresowani - wyjaśnił.
Zapowiedział jednak, że nie odpuści i wystartuje w wyścigu o fotel prezydencki w Białym Domu ponownie w 2024 roku. Z badań wynika, że jest on faworytem Partii Republikańskiej. Według sondażu Morning Consult/Politico 59 proc. wyborców GOP twierdzi, że powinien on odgrywać "główną rolę" w partii, a 54 proc. deklaruje, że poprze go w prawyborach. Mimo szturmu trumpistów na Kapitol, Trump nadal zyskuje zwolenników, ale gdy doszło do punktowania jego następcy Joe Bidena, doszło do jeszcze większych wiwatów na cześć Trumpa i wybuczenia obecnego prezydenta.
NIE PRZEGAP Człowiek-bizon GRYMASI w areszcie. Czego nie chce jeść?
Później Trump zaczął punktować Joe Bidena i twierdził, że takiego startu nie miał żaden prezydent USA. - W zaledwie 30 dni z Joe Bidenem przeszliśmy z „Ameryka Pierwsza” do „Ameryka Ostatnia” - mówił. Trump skrytykował decyzję o ponownym dołączeniu do Światowej Organizacji Zdrowia i określił WHO jako „marionetkę Chin”. Temat Chin powracał często. Według byłego prezydenta Biden to niewolnik Chin, który został przez nie skompromitowany. Stwierdził też, że Chiny „od lat okradają USA” i należy się im przeciwstawić. Trumpowi nie podoba się również powrót do Układu Paryskiego. Pytał, dlaczego nie ma w nim Rosji czy Chin? - Co z tego, że USA jest czyste i ekologiczne, gdy Chiny i Rosja nie są? Płacimy więcej - mówił. Przekonywał też, że od wejścia Bidena do Białego Domu cena benzyna wzrosła o 30 proc. - Korzystajcie teraz, bo będzie tylko drożej - groził. Odnosił się też do interesów syna Bidena z Pekinem.
Trump punktował też, że Biden jest anty-kobiecy i anty-naukowy, a w jego ocenie Partia Demokratyczna wykorzystała pandemię COVID-19, by wygrać wybory. W dalszym ciągu były prezydent uważa, że listopadowe wybory zostały sfałszowane, dlatego stwierdził, że musi zostać zmieniony system wyborczy na bardziej uczciwy. Trumpowi nie podoba się również zamykanie szkół i zwrot w stronę imigrantów. Były prezydent straszył, że imigranci zdominują USA. - Zamknięcie szkół jest przeciwko nauce, dzieci w USA powinny natychmiast do nich wrócić. Administracja Bidena ciągle mówi o dostępie do edukacji dla dzieci nielegalnych imigrantów, w tym samym czasie odmawiając tego dostępu dla dzieci Amerykanów - przekonywał.
ZOBACZ GALERIĘ Tak najeźdźcy zniszczyli Kapitol