Śledztwo wykazało, że do zatonięcia statku doszło w wyniku wybuchu 250-kilogramowej torpedy. Nieopodal miejsca tragedii odnaleziono jej fragment. Budowa i numer seryjny to ewidentne dowody, że została wystrzelona przez Koreę Północną.
Patrz też: Południowokoreański okręt storpedowany. Dziesiątki ofiar - czy to już wojna?
Prezydent Korei Południowej Lee Myung Bak zapowiedział już „działania odwetowe”. Władze Północy zagroziły, że w razie jakiegokolwiek odwetu natychmiast dojdzie do wojny. Przedstawione dowody winy określono jako „klasycznie sfabrykowane”.
Gdyby wojna wybuchła, w krótkim czasie zginęłyby miliony ludzi. Stolica Korei Południowej, Seul, leży 40 kilometrów od granicy z Północą. Mieszka tam 20 milionów osób. Rakiety z Północy doleciałyby tam w ciągu kilkunastu minut od wystrzeleniu.
W 2003 roku prezydent USA George W. Bush zaliczył Koreę Północną do tak zwanej „osi zła”. Reżim Kim Dzong Ila każe głodować większości obywateli, jednocześnie ogromne środki przeznaczając na rozwój armii. Eksperci oceniają, że incydent tylko pogłębi izolację tego kraju na arenie międzynarodowej.