Kolejne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, na którym kraje świata miały wypracować wspólne stanowisko dotyczące konfliktu na Kaukazie, zakończyło się fiaskiem. Rada składa się z 5 stałych (USA, Wielka Brytania, Chiny, Francja, Rosja) i 10 niestałych członków. Żeby zacząć wywierać nacisk (militarny bądź w postaci ograniczeń ekonomicznych) na walczące strony, musi jednym głosem ustalić, kto jest winny. Rosja nie przyznaje się do winy. Posiedzenia Rady są zrywane, bo Rosjanie stosują weto. Trwa awantura pomiędzy ambasadorami Rosji i Gruzji. Dyplomaci tych krajów przy przedstawicielach całego świata oskarżają się wzajemnie o zbrodnie i prowadzenie etnicznych czystek. - Gruzja stała się obiektem agresji Federacji Rosyjskiej. "To ona rozpoczęła inwazję" - grzmiał podczas jednego z posiedzeń Irakli Alasania (35 l.), ambasador Gruzji przy ONZ. Jego rosyjski odpowiednik, Witalij Czurkin (56 l.), odpowiadał, że Rosja nie jest niczemu winna i że do agresji w Osetii Południowej doszło dlatego, że USA i Wielka Brytania nie poparły przedstawionej przez Moskwę deklaracji. Moskwa chciała wezwać w niej Gruzję i Osetię Płd. do wyrzeczenia się przemocy.
Również państwa zachodnie nie zgadzają się w ocenach dotyczących wojny. Amerykanie i Francuzi uważają, że Rosja powinna wycofać się z Gruzji, bo ich akcja jest niezgodna z prawem. Włochy twierdzą, że rosyjska agresja na sąsiada była uzasadniona.