Anastazja Pawłowa nie wahała się ani chwili. Wynajęła kierowcę i samochód od grupy ochotników, którzy tak jak ona chcieli ewakuować bliskich z potwornie dotkniętego wojną Mariupola. To nie była łatwa wyprawa. Jak podkreśla BBC, rzadko zdarza się, by ktoś organizował taką pomoc na własną rękę, a nie w ramach akcji humanitarnej. "Na jednym z punktów kontrolnych, sprawdzając dokumenty, wojskowi wycelowali lufę karabinu maszynowego w stronę naszych głów (…). Wydaje się, że zaraz zabiorą pojazd albo zastrzelą, zgwałcą. Cały czas spodziewasz się, że coś takiego się stanie. To przerażające. Zdajesz sobie sprawę, że żadne z twoich praw nie są tu szanowane" - opowiada stacji BBC Pawłowa. "Dookoła są płonące samochody, czołgi, dziury w domach, czarne budynki z zawalonymi dachami. Tłumy bardzo brudnych ludzi z pustymi oczami idą wzdłuż zaminowanych dróg. Wszystko im odebrano, ich krewni zmarli" - relacjonuje.
CZYTAJ TAKŻE: Mają trafić do obozów i budować nowe miasta na Syberii. Potworne plany Rosji!
"Nikt po nich nie przyjdzie"
Dodaje, że po tym, co zobaczyła, wszystko się w niej załamało. Opisuje szkołę przekształconą w obóz dla uchodźców, w którym po drodze musiała się zatrzymać, a z którego ludzie są wywożeni do Rosji. "Są tam ludzie, którzy stracili wszystko. Wiedzą, że nikt po nich nie przyjdzie. Ten obóz to ich jedyna szansa na przeżycie. Od tego, co tam widziałam, zrobiło mi się niedobrze. Na podłodze i korytarzach, w klasach i na sali gimnastycznej ludzie leżą prawie jeden na drugim. Wszyscy razem, dziadkowie, kobiety, dzieci. Ciężko tam oddychać, a ludzie nie mają dostępu do bieżącej wody od miesiąca" - mówi.
CZYTAJ TAKŻE: Rosjanie kochają Putina? Ma rekordowe poparcie. Tak dobrze nie było od lat!
"Codziennie ginie ktoś bliski"
Jadąc do Mariupola nie miała pewności, czy jej rodzice wciąż żyją. Znalazła ich śpiących na podłodze swojego domu. Razem z nimi wywiozła z miasta jeszcze kilkoro sąsiadów. Wszyscy są bezpieczni, na zachodzie Ukrainy. Ona sama ma poczucie, że zobaczyła "koniec świata". Codziennie ma poczucie winy, że nie zdołała wywieźć stamtąd więcej osób. Codziennie też dowiaduje się, że któryś z jej kolegów lub krewnych zginął albo został ranny.
CZYTAJ TAKŻE: "Mamo. Ja zabijam cywilów i dzieci!". "Zabijasz pier...nych faszystów!". Wstrząsająca rozmowa rosyjskiego żołnierza