O tym, że w ubiegłym roku, w czasie gdy Wielką Brytanię obowiązywały twarde restrykcje covidowe, przedstawiciele administracji Johnsona bawili się na nielegalnym przyjęciu świątecznym na Downing Street, poinformowała pod koniec listopada gazeta "Daily Mirror". Kilka dni temu natomiast stacja ITV pokazała nagranie, na którym pracownicy premiera udają konferencję prasową i żartują z przyjęcia, które "się nie odbyło". "Czy premier zgodziłby się na zorganizowanie przyjęcia świątecznego?" - zadaje pytanie Ed Oldfield, doradca premiera. Jedna z osób mówi: "To nie było przyjęcie, to był ser i wino". "Czy ser i wino są w porządku?" - pyta z kolei była już rzeczniczka Johnsona, Allegra Stratton i dodaje żartobliwie: "To fikcyjne przyjęcie było spotkaniem biznesowym i nie było dystansu społecznego". Nagranie zbulwersowało opinię publiczną, jednak tym, co zdenerwowało ludzi jeszcze bardziej, jest fakt, że premier Boris Johnson utrzymuje, że o imprezie nic nie wiedział, podczas gdy źródła donoszą, że dał na nią ciche przyzwolenie. Czy rzekome kłamstwo może przypłacić nawet utratą stanowiska?
NIE PRZEGAP! Tragedia! Nie żyje korespondent agencji Reutera. Zastrzelił go zamachowiec
NIE PRZEGAP! Świąteczna Madonna w stroju elfa! Dekoruje swój apartament do rytmu "Last Christmas"
Rzeczniczka Johnsona żałuje
Początkowo Johnson twierdził, że ma ważniejsze sprawy, niż zajmowanie się rzekomą imprezą sprzed roku. Zrozumiał jednak chyba, jak sytuacja jest poważna, bo zmienił narrację. Zapowiedział wewnętrzne śledztwo i konsekwencje dla osób, które brały udział w przyjęciu. Jak donosi "Daily Mail", pierwszą osobą, która przyznała się do winy w tej sprawie, jest Allegra Stratton. Była już rzeczniczka premiera nadal pracowała na Downing Street. Do wczoraj (8 grudnia): po publikacji nagrania, ze łzami w oczach zrezygnowała z pracy.
CZYTAJ TEŻ: Strzelanina w urzędzie! Odmówił założenia maseczki, zabił dwie osoby. "To było zaplanowane"
Tymczasem wygląda na to, że Brytyjczycy chcieliby, aby konsekwencje tej afery poniósł przede wszystkim sam Boris Johnson. PAP powołuje się na najnowszy sondaż przeprowadzony przez Opinium dla stacji "Sky News", według którego tylko 9 proc. pytanych wierzy, że takiego przyjęcia nie było, a 64 proc. uważa, że się odbyło. Tylko 12 proc. ankietowanych uważa, że Johnson mówi prawdę twierdząc, że o imprezie nic nie wiedział, podczas gdy przeciwnego zdania jest 63 proc. osób. I wreszcie aż 53 proc. uważa, że Johnson w związku z awanturą powinien ustąpić z funkcji lidera Partii Konserwatywnej, a jednocześnie z funkcji premiera Wielkiej Brytanii. I nie są to jedynie przeciwnicy Johnsona. "Jeśli premier wiedział o tym przyjęciu w grudniu zeszłego roku, wiedział o nim w zeszłym tygodniu i nadal temu zaprzeczał, to jest to najpoważniejszy zarzut" - powiedział Douglas Ross, przywódca szkockiej gałęzi konserwatystów.