- Niejedna osoba, która pod swoim adresem słyszałaby tyle krytyki, a nawet obelg, nie wytrzymałaby i dobrowolnie zrezygnowała z działalności. Pani mimo wszystko dalej chce zarządzać Centrum.
- Przede wszystkim to nie ja sama wybieram swoją osobę na stanowisko dyrektora wykonawczego. Wybiera go rada dyrektorów, za każdym razem kiedy zmienia się rada, nie wiem, czy mnie wybiorą. Widocznie mimo wszystko czymś do siebie przekonuję ludzi, skoro w dalszym ciągu chcą, żebym była dyrektorem wykonawczym. Powiem tak: gdyby te obel-
gi i oszczerstwa wypowiadali pod moim adresem poważni ludzie, to może zastanowiłabym się nad tym, żeby odejść, zrezygnować z pełnienia tej funkcji. Tak się jednak dzieje, że jestem szanowaną i docenianą osobą w kręgach miejskich polityków i w środowisku amerykańskim, dzięki temu CP-S otrzymuje szereg dotacji na działalności programową. Aktywnie działam w Kongresie Polonii Amerykańskiej i proszę mi wierzyć, że nie ma w stosunku do mojej osoby żadnych zastrzeżeń.
- W takim razie dlaczego część środowiska polonijnego tak bardzo pani nie lubi?
- Z moich obserwacji wynika, że niektórzy Polacy, opuszczając ojczyznę, przywieźli ze sobą bagaż doświadczeń - w dużej mierze tych złych. We krwi mają składanie pozwów sądowych i oczernianie ludzi. Nawet nie dopuszczają do siebie, że życie mogłoby wyglądać inaczej. Oni po prostu lubią walczyć. Szkoda tylko, że energii, którą mają na bezpodstawne składanie pozwów sądowych, nie chcą spożytkować na wspólne działanie. Zapraszam wszystkich, którzy dysponują wolnym czasem i mają pomysł na zorganizowanie fajnej inicjatywy, do współpracy. Nasze drzwi stoją otworem dla wszystkich. Wystarczy zaproponować pomysł i połączyć siły. Naprawdę nie musimy ze sobą walczyć. Zacznijmy współpracować.
- A może jednak członkowie CP-S mają trochę racji. Zarzucają np., że nie chce pani ujawnić raportów finansowych dotyczących działalności CP-S. Zdaje się, że obiecała pani na jednym z zebrań, iż rozliczenie finansów CP-S będzie jawne dla wszystkich członków. Czy jest pani gotowa pokazać to rozliczenie?
- Nie widzę problemu, żeby pokazać członkom wszystkie raporty finansowe, jakie tylko mamy. Jednak ponieważ są to dokumenty księgowe, osoby zainteresowane będą musiały wystąpić z wnioskiem o dostęp do tej dokumentacji. Zorganizujemy spotkanie, wyznaczymy osoby, które będą trzymały pieczę nad dokumentami i zainteresowani członkowie C-PS będą mogli do woli przeglądać księgi. Mało tego - gdy będzie przeprowadzany audyt z miasta, zaproszę prasę, zrobicie zdjęcia i zobaczycie, ile jest tutaj ksiąg rachunkowych i rozliczeń.
- A zarzut, że Centrum marnotrawi pieniądze członków?
- To absurd. Jako organizacja niedochodowa jesteśmy rozliczani z każdego centa. Każdego roku mamy audyt z miasta. Za każdym razem żadna miejska instytucja nie ma nam nic do zarzucenia. Jeśli brakowałoby nawet najmniejszej kwoty, natychmiast zamknęliby CP-S.
- Co więc stało z projektem medialnych szkoleń, który miał być realizowany w ramach miejskich dotacji? Za miejskie pieniądze zostało zbudowane studio telewizyjne, gdzie mieli być szkoleni dziennikarze. Jednak szkoleń nie ma, a studio służy do innych celów.
- "Media Projekt" miał z założenia być projektem edukacyjnym. Mieli brać w nim udział studenci zainteresowani pracą z kamerą telewizyjną. Ogłosiliśmy informację o naborze. Niestety, mimo ogłoszeń i informacji na naszej stronie internetowej nie było zainteresowania projektem. Zgłosiły się jedynie dwie osoby.
- Nie przypominam sobie ogłoszeń w polonijnej prasie. Może brak zainteresowania był związany z kiepską akcją reklamową?
- Z obserwacji i rozmów, jakie prowadziłam z potencjalnymi kandydatami, wynika, że przyczyną niepowodzenia projektu był fakt, iż za udział w zajęciach kandydaci musieli dopłacić 200 dolarów. Tu upatrywałabym przyczynę niepowodzenia.
- W takim razie co dzieje się z drogim sprzętem telewizyjnym zakupionym na potrzeby "Media Projekt"?
- Nie przeprowadziliśmy projektu tak, jak wcześniej zakładaliśmy. Niemniej w sposób właściwy wykorzystujemy sprzęt, który posiadamy. Dzięki studiu TV mogliśmy w sposób bardzo profesjonalny udokumentować wizyty wielu dostojnych gości, przeprowadzając z nimi wywiady. Gośćmi naszego studia byli między innymi Longin Komołowski, prezes stowarzyszenia Wspólnota Polska, Ewa Kasprzyk, polska aktorka, Janusz Kapusta, Jurek Owsiak, kapitan Tadeusz Wrona, którego CP-S wyróżniło tytułem człowieka roku 2011 oraz Konsul Generalna Ewa Junczyk-Ziomecka.
- W piątek 25 stycznia odbyło się spotkanie informacyjno-wyborcze. Członkowie mówią nam, że nie widzieli żadnych ogłoszeń o zebraniu. Czy one były i gdzie?
- O tym, że obędzie się spotkanie, poinformowaliśmy wszystkich naszych członków. Do 38 072 osób zostały wysłane karty do głosowania i właśnie tam była informacja, gdzie i kiedy odbędzie się spotkanie. Dodatkowo rozwiesiliśmy ulotki w gablotach CP-S i daliśmy ogłoszenia do prasy. W tej chwili nie pamiętam dokładnie, w których gazetach się ono ukazało.
- Zgodnie ze statutem CP-S zebrania informacyjne organizacji mają się odbywać raz w roku. Dlaczego w takim razie w 2012 r. nie zostało ono zorganizowane?
- Odpowiedź jest bardzo prosta. Metropolia borykała się z huraganem Sandy, który uniemożliwił nam zorganizowanie jesiennego spotkania z członkami. To jedyny powód.
- W ubiegłym roku temat ten rozgrzewał niemal całą Polonię, a mianowicie sprzedaż alkoholu w Kafeterii CP-S. Ostatecznie sąd zakazał sprzedaży wyrobów alkoholowych. Czy CP-S będzie w dalszym ciągu walczyć o uzyskanie licencji na alkohol?
- O tym zadecyduje już nowa rada dyrektorów.
- Skoro jesteśmy przy Kafeterii, jeszcze jedno pytanie. Proszę powiedzieć, jaki jest status Kafeterii. Kto jest beneficjentem jej ewentualnych zysków?
- Dochody uzyskane z Kafeterii CP-S w całości są przekazywane do Centrum Polsko-Słowiańskiego. Między innymi z tych pieniędzy realizujemy programy, które działają w Centrum.
- Na koniec proszę powiedzieć, dlaczego prasa nie może wejść na spotkania największej organizacji społeczno-kulturalnej Polonii w Nowym jorku. Kolejny raz reporter "Super Expressu" nie zosta wpuszczony na zebranie.
- To nieprawda, że nie pozwalamy wejść prasie na nasze spotkania informacyjno-wyborcze. Może na nie wejść każdy, kto jest członkiem CP-S. Jeśli dziennikarz "Super Expressu" będzie członkiem, zawsze może wejść na nasze spotkania. Naprawdę nie mamy nic do ukrycia, o czym świadczy fakt, że ostatnio, owszem, nie została pani wpuszczona, ale tuż po spotkaniu z członkami zgodnie z daną pani obietnicą wysłałam zdjęcia i protokół ze spotkania. Rada Dyrektorów już bardzo dawno temu zadecydowała, że na nasze zebrania wchodzą tylko członkowie, dzięki którym funkcjonuje nasza organizacja.