To miało być jak spełnienie marzeń dla ludzi, którym potężny huragan Katrina zabrał wszystko. Brad Pitt ogłosił, że on i jego fundacja "Make It Right" sfinansują budowę 109 domów na terenie najbardziej zniszczonego w Nowym Orleanie Lower Ninth Ward. Do projektu zaprosił architektów z górnej półki, takich jak choćby Frank Gehry, skrzyknął celebrytów, polityków, dziennikarzy (Snoop Dogg, Bill Clinton, Ellen DeGeneres), sam podobno rzucił na stół pięć milionów dolarów i powiedział: "Budujemy!". Domy miały być niedrogie (koszt jednego to 150 tys. dolarów, czyli ponad 600 tys. zł), łatwe i tanie w utrzymaniu, a do tego ekologiczne. Brzmi jak utopia? Początkowo wszyscy wierzyli, że to może się udać. Jak donosi "The Guardian", ledwo wyjechały ekipy filmowe, które relacjonowały budowę i huczne otwarcie "domów przyszłości", budynki zaczęły się sypać. Okazało się, że wiele z nich jest niedokończonych, brakuje im np. rynien, a farby użyte do malowania elewacji nie są wodoodporne. Niedługo później w domach zaczęła się pojawiać pleść, zgnilizna, termity, a ich mieszkańcy zaczęli chorować.
CZYTAJ TAKŻE: Znaleźli martwą kobietę przy stole. "Przesiedziała" tak dwa lata!
Brad Pitt nie podołał?
Wtedy zrobiło się jeszcze dziwniej, bo fundacja przestała odbierać telefony, a informacje o niej zaczęły znikać z sieci. „Wszyscy z Make It Right w mniejszym lub większym stopniu zniknęli” – mówi Judith Keller, urbanistka, która w 2018 roku zaczęła badać sprawę budynków. W tej chwili większość z tych domów została rozebrana lub opuszczona i zabita deskami, bo zwyczajnie nie da się tam żyć. Ludzie, którzy stracili wszystko w huraganie, teraz tracą wszystko po raz drugi. Część z nich złożyła przeciwko Pittowi i fundacji pozew zbiorowy. Wciąż jednak nikt nie wziął na siebie odpowiedzialności za to, co stało się z budynkami.
CZYTAJ TAKŻE: Nie żyje Betty Davis. Królowa funku i była żona Milesa Davisa miała 77 lat. Co się stało?
Bezkarny jak gwiazda?
Najciekawsze jednak jest to, że mimo wszystko ci ludzie wciąż kochają Brada Pitta i widzą go jako swojego wybawcę. Judith Keller także jest dla niego dość łagodna i zapewnia, że wierzy w jego dobre intencje. "Guardianowi" mówi jednak, że cała ta sytuacja dobitnie pokazuje, jak "gwiazdy takie jak on mogą unikać odpowiedzialności i co może pójść nie tak, gdy państwo powierza osobom prywatnym lub grupom non-profit rozwiązywanie swoich problemów mieszkaniowych".