Rabuś długo kombinował, jak niezauważenie wślizgnąć się do lokalu. Brazylijczyk nie zamierzał wybijać szyb, majstrować przy zamkach czy głowić się nad wyłączeniem alarmu. Wybrał najprostszy sposób. Wdrapał się na dach baru i niczym Święty Mikołaj wskoczył do komina.
Teoretycznie nie mogło się nie udać, ale włamywacz miał pecha. Choć posturą raczej przypomina chucherko niż rosłego osiłka, to zaklinował się w kominie zanim wpadł do środka lokalu.
Uwięziony złodziejaszek próbował sam wydostać się z pułapki, ale jego wysiłki na nic się zdały. Po kilku godzinach zrozpaczony rabuś zaczął wzywać pomocy. Jego nawoływania usłyszała mieszkająca po sąsiedzku kobieta, która wezwała policję i straż pożarną.
Strażacy na próżno próbowali wyciągnąć pechowca za nogi. Musieli cegła po cegle rozwalić młotkiem komin, by nieudacznik odzyskał wolność. Po uwolnieniu ubrudzony sadzą niedoszły złodziej trafił do szpitala. Nie wiadomo, czy usłyszy jakieś zarzuty, bo do kradzieży przecież nie doszło.
Zobacz film z wydobycia złodzieja