Jak podaje NBC News, strzały, które śmiertelnie raniły nastolatka, padły tuż po godzinie 5 pm. Mężczyzna, który miał broń w ręku, miał na twarzy założoną dla niepoznaki maskę narciarską, która skutecznie zasłaniała jego twarz. Według NYPD napastnik wysiadł z samochodu przy 768 Miller Ave, oddał strzały w kierunku nastolatków, po czym spokojnie wsiadł do samochodu i odjechał.
18-latek został postrzelony dwa razy w klatkę piersiową. Natomiast 16 -latek miał więcej szczęścia - kula raniła go w nogę. Obaj młodzi chłopcy zostali przewiezieni do Brookdale Hospital, gdzie lekarze stwierdzili zgon 18-latka. Stan młodszego poszkodowanego jest obecnie stastabilny. Policja poszukuje podejrzanego, który spowodował śmierć chłopca.
Jak pisaliśmy we wczorajszym wydaniu "Super Expressu", do innej strzelaniny doszło również na Brooklynie. Jak donosi "New York Post", nie była to przypadkowa strzelanina, ale zemsta zalotnika. Rolando Pizarro - ojciec młodej dziewczyny, nie mógł bezczynnie patrzeć, jak jego córkę w chamski sposób podrywa mężczyzna. Ojciec doniósł o wszystkim policji. Dramatyczne sceny rozegrały się w sobotę przy Knickerbocker Avenue i Menahan Street. Około 2 po południu w sobotę na ulicę wjechał rozpędzony samochód. - Zatrzymali się nagle z piskiem opon. Kilka osób wysiadło i pobiegło na drugą stronę ulicy. Co najmniej jeden z nich strzelał, widziałam broń w jego dłoni - relacjonowała Ivet Hernandez (46 l.). Jak podaje policja, w wyniku strzelaniny rannych zostało pięć osób.