W oficjalnej narracji Johnsona zawieszenie parlamentu na okres 5 tygodni ma związek z przygotowaniem do mowy tronowej brytyjskiej królowej, swoistego expose nowego rządu. Elżbieta II wniosek przyjęła, bo zasadniczo nie miała innego wyjścia (w Zjednoczonym Królestwie pełni funkcje reprezentacyjne). To oznacza, że tamtejszy parlament zakończy swoje prace już w drugim tygodniu września, a do obrad powróci 14 października, czyli zaledwie dwa tygodnie przed ostateczną, zapowiedzianą przez Johnsona, datą brexitu.
Tymczasem opozycja we wtorek ustaliła wspólny plan, aby za pomocą ustaw powstrzymać "twardy brexit", który według prognoz samego rządu będzie wiązał się z potężnym chaosem i konsekwencjami gospodarczymi. Przez decyzję o zawieszeniu prac parlamentu posłowie będą mieli zatem bardzo niewiele czasu, aby porozumieć się w kwestii umowy, która ma regulować proces wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.
Lider Partii Pracy Jeremy Corbyn stwierdził, że ruch Johnsona jest "zagrożeniem dla demokracji". Ppiker Izby Gmin John Bercow, który przebywał na urlopie i nie został poinformowany o planach premiera, nazwał zagrywkę premiera "konstytucyjnie oburzającą". Członek jego własnej partii, Phil Hammond (były kanclerz skarbu w rządzie Theresy May) ocenił równie ostro: - Byłoby to konstytucyjnie oburzające, gdyby parlament nie mógł pociągnąć rządu do odpowiedzialności w czasie narodowego kryzysu. Głęboko niedemokratyczne!
W zalewie negatywnych opinii o ruchu Johnsona na pierwsze miejsce zdecydowanie wybił się jednak wpis Hugh Granta. Aktor, kojarzony raczej z rolami miłych i grzecznych kawalerów, zdecydowanie dał się ponieść emocjom i dał im upust na swoim Twitterze. Napisał on do premiera: -
- Nie będziesz zadzierać z przyszłością moich dzieci. Nie zniszczysz wolności, o którą mój dziadek walczył podczas dwóch wojen światowych. Pier*** się ty wylansowana gumowa zabawko do kąpieli. Brytyjczycy są zbuntowani przeciwko tobie i twojej bandzie masturbujących się urzędników.
Jak oceniacie słowa Hugh Granta?