Calin Georgescu wygrywa pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii. Jego krytycy nazywają go "putinofilem"
Antysystemowiec czy miłośnik Putina? Niestety faktycznie wiele wskazuje na to, że to drugie. W Rumunii wybuchła burza po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów prezydenckich. Wszystko wskazuje na to, że wbrew wszelkim sondażom pierwszą turę wygrał prawicowy kandydat Calin Georgescu, znany z krytykowania NATO i Unii Europejskiej, chwalenia Putina oraz z izolacjonistycznych wypowiedzi na temat wojny na Ukrainie. Pytany o Putina nie potępił rosyjskiej agresji, za to stwierdził, że prezydent Rosji "bardzo kocha swój kraj". Podczas jednego z wywiadów powiedział, że Rumunia w ogóle nie powinna zajmować się konfliktem na Ukrainie, a jedynie swoimi własnymi problemami.Opowiadał się przeciwko tarczy antyrakietowej w Rumunii, twierdząc, iż NATO nie będzie broniło tego kraju ani innych państw w razie potrzeby. Przedstawiał się jako przeciwnik "uległości wobec Unii Europejskiej i NATO", ale i nazywał "bohaterami" sojusznika Hitlera marszałka Iona Antonescu i twórcę faszystowskiej i antysemickiej Żelaznej Gwardii Zeleę Condreanu. Karierę zrobił dzięki Tik-Tokowi, gdzie prowadził swoją kampanię.
Andrei Craciun: "Europejska Rumunia jest zabijana z premedytacją w wojnie hybrydowej prowadzonej przez Federację Rosyjską"
Teraz część komentatorów mówi otwarcie, że wygrał kandydat prorosyjski. Andrei Craciun na portalu gazety Libertatea nie szczędził mocnych oskarżeń wobec Calina Georgescu, nazywając go "putinofilem", który czerpie pełnymi garściami z ideologii Nicolae Ceausescu. Napisał, że głosujący zepchnęli Rumunię "do putinowskiej studni". "Z najgłupszych w UE możemy stać się najgłupszymi poza nią (...), europejska Rumunia jest zabijana z premedytacją w wojnie hybrydowej prowadzonej przez Federację Rosyjską, poprzez inwazję botów i zwrócenie się obywateli przeciwko własnemu krajowi na chińskiej platformie (TikTok)". Druga tura wyborów prezydenckich w Rumunii odbędzie się 8 grudnia, a 1 grudnia wybory do parlamentu.