Wojna na Ukrainie to nie tylko dramat milionów ludzi, zbrodnie wojenne, zniszczone miasta i ryzyko eskalacji. To także ryzyko katastrofy jądrowej. Rosjanie pokazują dosłownie od pierwszego dnia swojej agresji, że lekceważą to zagrożenie. Już 24 lutego zajęli słynną elektrownię atomową w Czarnobylu, gdzie w latach 80. doszło do pamiętnej wielkiej katastrofy. Ostrzały, wyczerpani pracownicy, utraty zasilania... Sytuacja wyglądała poważnie. Teraz Czarnobyl jest już na szczęście pod kontrolą Ukraińców, ale Rosjanie stwarzają zagrożenie dla innych elektrowni atomowych. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) bada pewne wydarzenie, do którego miało dojść 350 kilometrów od Kijowa w elektrowni atomowej w pobliżu miasta Jużnoukrajinśk. Według ukraińskich władz w połowie kwietnia bezpośrednio nad elektrownią przeleciał rosyjski pocisk. Zagrożenie MAEA określiła jako „niezwykle poważne”.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Broń nuklearna będzie użyta w 2024 roku? Niepokojące słowa byłego prezydenta
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wojna na Ukrainie potrwa 10 lat?! Rosja może też zaatakować dwa kolejne kraje
„Gdyby taki pocisk zabłądził, mógłby mieć poważny wpływ na fizyczną integralność elektrowni, potencjalnie prowadząc do wypadku jądrowego” – dodaje dyrekcja Agencji. Wcześniej Rosjanie zajęli tym razem Zaporoską Elektrownię Atomową w Enerhodarze.„Fizyczne bezpieczeństwo obiektu zostało naruszone, ponieważ przebywają tam rosyjscy najeźdźcy, którzy de facto kontrolują sytuację personelu i ochronę materiału jądrowego" - informuje szef Enerhoatomu Petro Kotin cytowany przez portal Hromadske.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Ten rozkaz Putina zdumiewa! Chodzi o elektrownię atomową
PRZECZYTAJ TAKŻE: Szok! "Kochanka Putina" żyje w luksusie. Sankcje jej nie dotyczą