Według portalu sprawca wcześniej pokłócił się z uczestnikami pochodu (w wieku od 6 do 22 lat), którzy blokowali ulicę. Mężczyzna był policjantem, a wraz z nim w samochodzie jechał członek formacji paramilitarnej. Ich wjazd w tłum spowodował śmierć 11 osób, zaś 30 zostało rannych. Kierowca oraz jego towarzysz również stracili życie, ponieważ zaraz po zdarzeniu zostali zlinczowani przez świadków.
Przywódca tamtej grupy chrześcijańskiej (Brigade Boys), poinformował, że kierowca celowo wjechał w procesję. Jak relacjonował w rozmowie z agencją AFP kierowca pokłócił się z dziećmi, po czym, gdy te zrobiły ostatecznie dla niego wąskie przejście w tłumie, ten skręcił i w nie wjechał.
Inną wersję zdarzeń przedstawił szef nigeryjskiej policji, który ocenił, że do tego "niefortunnego wypadku" doszło po tym, jak kierowca stracił kontrolę nad samochodem. Dodał przy tym, że zarządził również śledztwo w tej sprawie.
Nigeryjski kler wezwał wiernych, aby "nie tracili wiary w obliczu trudności, jakie ich spotykają". Tamtejszy biskup Mamza stwierdził z kolei, że mordy dokonywane na chrześcijanach noszą znamiona ludobójstwa, jednak nie spotykają się z adekwatną reakcją władz. Jak surowo ocenił: - Prezydent Buhari śpi na służbie.