"Super Express" dotarł do Polki, która na własne oczy widziała, jak potworny kataklizm zrównuje z ziemią miasteczko. Marta Karwowska (22 l.), studentka z Białegostoku, była we Włoszech na młodzieżowej wymianie. Przeżyła, bo na kilkanaście godzin przed wstrząsami pojechała w odwiedziny do znajomych mieszkających na przedmieściach miasta.
- To było jak w sennym koszmarze. Od kilku dni wyczuwalne były wstrząsy, ale Włosi zapewniali mnie, że to u nich normalne. Ja jednak straszliwie się bałam i w noc przed tragedią wyjechałam na przedmieścia miasta do znajomych. Tam ze snu wyrwało mnie potężne trzęsienie ziemi. Na szczęście budynek, w którym nocowałam, ocalał - opowiada drżącym głosem Marta. Następnego ranka dziewczyna wróciła do centrum L'Aquili, gdzie mieszkała. - To był wstrząsający widok. Centrum miasta wyglądało jak po wybuchu bomby. Domy złożyły się jak domki z kart. Wszędzie stali przerażeni i zakrwawieni ludzie - dodaje z przerażeniem w głosie. - Straszliwie się boję. Dziś w nocy znów były wstrząsy. Czekam teraz na transport do Rzymu, a stamtąd jak najszybciej chcę się dostać do Polski - kończy Marta.
Ratownicy niestrudzenie dzień i noc przeczesują ruiny domów. Choć czas ucieka, nikt nie traci nadziei. W L'Aquili ratownicy wydobyli studentkę spod gruzów zawalonego czteropiętrowego bloku. Dziewczyna spędziła tam 23 godziny. Marta Valente miała przygniecione nogi i nie mogła się ruszyć, ale szczęśliwie ocalała.
Tragiczne trzęsienie ziemi dotknęło aż 26 miejscowości w rejonie L'Aquili. Najsilniejszy wstrząs nastąpił w poniedziałek około godz. 3.30 i miał siłę 6,2 st. w skali Richtera.