Incydent bulwersuje opinię publiczną przede wszystkim ze względu na fakt, że tygrysy malajskie – jak informuje „BBC” – są przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody sklasyfikowane jako gatunek krytycznie zagrożony. Na wolności bowiem pozostaje tylko około 200 przedstawicieli gatunku. Do wypadku doszło na Florydzie kilka dni temu. 20-letni mężczyzna, pracujący jako sprzątacz, z niejasnych powodów zbliżył się do zagrody tygrysa, wsunął rękę przez ogrodzenie i prawdopodobnie chciał go nakarmić albo pogłaskać. 8-letni Eko, bo takie imię nosił tygrys, chwycił 20-latka za ramię. Próbowano uwolnić rękę mężczyzny, ale się nie udało, w związku z czym zastępca szeryfa, który przybył na miejsce, oddał w kierunku zwierzęcia strzał. Tygrys wycofał się na tył zagrody, po czym został uśpiony i zmarł. 20-latek trafił do szpitala.
CZYTAJ TAKŻE: Szokujące wyznanie legendarnej gwiazdy "Dynastii". Pierwszy mąż zgwałcił ją na pierwszej randce?
Zgodnie z informacjami „BBC”, Eko mieszkał w tym zoo od początku 2020 roku – został kupiony z funduszu na rzecz ratowania dzikich zwierząt. Przez swój ogród zoologiczny był nazywany „wielkim ambasadorem swojego gatunku”.
CZYTAJ TAKŻE: Gorąca Mariah Carey jak królowa śniegu. Cała w złocie świętuje wielki sukces!