Lekarze nie dawali mu szans na życie i chcieli go odłączać od aparatury podtrzymującej życie, a on… ożył! Sean Chilvers (30 l.) z Burton upon Trent parę miesięcy temu zemdlał. Okazało się, że miał ukrytą wadę serca i doznał zawału. Jego skutki był bardzo poważne. Lekarze uznali, że nieprzytomny pacjent nigdy się nie obudzi, a zmiany w mózgu są nieodwracalne i powinno się odłączyć 30-latka od aparatury.
NIE PRZEGAP: Koronawirus Delta PLUS już w Europie! Lekarz ostrzega przed uszkodzeniami płuc
Mężczyzna na pół godziny umarł w sensie biologicznym i właśnie to spowodowało nieuleczalne - jak się wydawało- uszkodzenia. Rodzina jednak nie wyraziła na to zgody. Obstawała twardo przy tym, by Sean Chilvers nadal był podłączony do aparatury ratującej życie. Jak się niespodziewanie okazało, krewni 30-latka mieli rację! Mężczyzna kilka dni temu niespodziewanie otworzył oczy. W dodatku jego stan na tyle się poprawił, że za dwa miesiące ma zostać wypisany do domu.