Możliwe, że liczba ofiar kultu jeszcze wzrośnie. Pierwsze informacje o tym, że członkowie sekty Międzynarodowego Kościoła Dobrej Nowiny umierają z głodu w lesie Shakahola, kenijskie służby dostały w połowie kwietnia. To wtedy na obszarze rozciągającym się na 325 ha znaleziono pierwsze zwłoki. "Liczba ofiar śmiertelnych wynosi obecnie 73" - poinformował agencję Reutera kierujący dochodzeniem Charles Kamau. To dane na 24 kwietnia. Wyznawcy sekty mieszkali w kilku odosobnionych osadach. Niektóre z osób wykopanych z płytkich grobów przez policjantów jeszcze żyły w momencie odnalezienia, jednak w krótkim czasie zmarły. Prace ekshumacyjne nadal trwają, bo w lesie wciąż mogą być osoby, które "prawdopodobnie umierają z każdą mijającą sekundą".
Kenia: Myśleli, że spotkają Jezusa, zginęli straszną śmiercią
Porażająca sprawa jest już przez lokalne władze nazywana "masakrą w lesie Shakahola". Wszyscy, którzy zmarli, zagłodzili się na śmierć, namówieni do tego przez lidera kultu, niejakiego Paula Mackenzie. Obiecał im, że jeśli odpowiednio długo będą się głodzić, to spotkają się z Jezusem. Mężczyzna został zatrzymany 14 kwietnia, razem z nim w areszcie przebywa 14 innych członków sekty. Przywódca kościoła odmawia jedzenia i picia. Jak przypomina PAP, w przeszłości był już dwukrotnie aresztowany w związku ze śmiercią dzieci - najpierw w 2019 r., a potem w marcu bieżącego roku. Za każdym razem wychodził za kaucją.
Tragedia w Kenii. Zagłodzili się na śmierć
Kenijski minister spraw wewnętrznych Kithure Kindiki to, co stało się w lesie, nazywa "rażącym nadużyciem konstytucyjnie gwarantowanego prawa człowieka do wolności wyznania". Dodał, że "państwo szanuje wolność religijną, ale winni powinni zostać surowo ukarani" oraz że "w kraju potrzebne są ściślejsze regulacje dotyczące każdego kościoła, meczetu, świątyni czy synagogi".