Pędzi w kierunku Ziemi z prędkością 27,600 km/h i w ciągu kilku najbliższych dni runie... no właśnie, gdzie? Tego nie wiedzą nawet najmądrzejsi amerykańscy naukowcy. A wszystko przez chiński plan podboju kosmosu. Chińczycy wystrzelili w kosmos 30-metrową rakietę pod nazwą Long March 5b (Długi Marsz 5b), by dostarczyła pierwszy moduł konstruowanej właśnie załogowej stacji kosmicznej Tiangong (Niebiański Pałac) zarządzanej przez Pekin. Rakieta co prawda misję wypełniła, ale teraz musi jeszcze wrócić na Ziemię. Bynajmniej nie w jednym kawałku. Teraz 21-tonowy kosmiczny śmieć zagraża Ziemi. Co prawda Chińczycy podobno starali się, by spadł mniej więcej środek oceanu, jednak niektóre elementy feralnej rakiety mogą wylądować w jak najbardziej zamieszkałych rejonach świata. Których?
NIE PRZEGAP: Bill Gates się rozwodzi! Jaki majątek mają do podziału Bill i Melinda Gates?
Naukowcy już obliczyli skalę zagrożenia! Astronom Jonathan McDowell ujawnił SpaceNews, że szczątki rakiety mogą spaść niemal wszędzie, także w okolicach tak wielkich metropolii, jak Nowy Jork czy Madryt. Zagrożony teren rozciąga się według tego badacza "od miejsc położonych nieco na północ od Nowego Jorku, Madrytu czy Pekinu po południowe Chile czy Wellington w Nowej Zelandii". - Potencjalnie jest to zagrożenie - ocenia astronom i przypomina, że już raz szczątki podobnej chińskiej rakiety spadły na Afrykę i zniszczyły parę budynków na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Na szczęście większość elementów Long March spłonie w atmosferze, ale jak widać, nawet te większe mają niestety szansę do nas dotrzeć. Pozostaje nam już chyba tylko spoglądać nieco częściej w niebo...