Ich występy oklaskiwano na wszystkich kontynentach. Piękne głosy, wzruszające pieśni, niezwykłe widowiska. Chór Aleksandrowa, zespół rosyjskich wojskowych, uwielbiano wszędzie bez względu na polityczne sympatie. Wystarczyła jedna chwila, by większość członków zespołu zginęła. Chór leciał na występy do rosyjskiej bazy lotniczej Hmeimim w Syrii. Ponad sześćdziesięciu chórzystów, ich dyrektor, tancerze i dziennikarze wsiedli do rządowego Tu-154. Maszyna wystartowała z Soczi w bożonarodzeniowy poranek, w Polsce była godzina 3:25. Parę minut po starcie Tu-154 zniknął z radarów. Wpadł do Morza Czarnego zaledwie półtora kilometra od lotniska.
ZOBACZ TEŻ: Świat opłakuje Chór Aleksandrowa, którego członkowie zginęli w katastrofie rosyjskiego samolotu
Niebawem ratownicy zaczęli wyławiać szczątki maszyny i ciała ofiar, straszna wiadomość obiegła świat. Wszyscy na pokładzie zginęli. Trzy osoby spośród wybierających się do Syrii śpiewaków z różnych powodów w ostatniej chwili musiały zrezygnować z podróży. Jedna z nich to Roman Walutow (29 l.). Na lotnisku okazało się, że jego paszport stracił ważność w lipcu. Jak doszło do tragedii? Załoga nie zgłaszała problemów. Brak oczywistych hipotez, śledczy biorą pod uwagę nawet zamach, choć jak wynika ze wstępnych ustaleń, jest on mało prawdopodobny.