Światosław Palamar, zastępca dowódcy pułku Azow, który już resztkami sił broni się przed Rosjanami na terenie zakładów metalurgicznych Azowstal, udzielił wywiadu stacji BBC. Z tego, co mówił, wyłania się potworny obraz. Powiedział, że tak naprawdę nie mieli pojęcia, ile osób zginęło w Azowstalu w czasie kwietniowych bombardowań. Skalę strat dało się określić dopiero teraz, gdy... zrobiło się cieplej. "Wraz z ociepleniem ciała zaczęły się rozkładać i wszystko zatruwać" - mówił. "Rannych należy jak najszybciej ewakuować. Dzisiaj [8 maja - przyp. red.] znów wiele osób zginęło i zostało rannych. Nie mamy już narzędzi chirurgicznych. Nie ma możliwości zapewnienia wykwalifikowanej opieki medycznej. (...) Nasi żołnierze codziennie umierają od poważnych obrażeń. Nie mamy wystarczającej ilości antybiotyków, opatrunków, nie mamy świeżego powietrza. Sytuacja jest katastrofalna" - relacjonował.
CZYTAJ TAKŻE: Kochanka Putina jest w CIĄŻY? Rosyjski dyktator jest załamany i wściekły. On jest ojcem?
Palamar powiedział także, że obrońcy Azowstalu czasem jedzą raz dziennie, a czasem wcale. Dzielą się wszystkim, co mają, próbują racjonalnie korzystać z zapasów, ale prawie niczego już nie mają. Dodał również, że ranni żołnierze umierają na zaraźliwą gangrenę. "W szpitalu w Azowstalu nie ma możliwości przeprowadzania amputacji". Przy okazji zaapelował, by pomoc, która jest obiecywana od tak dawna, wreszcie nadeszła. "Najbardziej cyniczne jest to, że obiecano nam: »Chłopaki, trzymajcie się do połowy marca, a potem będzie pomoc. Trzymajcie się do kwietnia - i wszystko będzie dobrze, fajnie«. I ciągle nic. A my dokonujemy rzeczy niemożliwych, choć nie ma do tego warunków".
CZYTAJ TAKŻE: Dzień Zwycięstwa w Rosji. Oto, co zobaczyli Rosjanie na ekranach swoich telewizorów!