Swiatłana Cichanouska

i

Autor: AP Swiatłana Cichanouska

Cichanouska leciała tym samym lotem, co Protasiewicz. Ale tydzień wcześniej

2021-05-24 11:50

Białoruś. Samolot linii Ryanair, który leciał z Aten do Wilna w niedzielę lądował awaryjnie na lotnisku w Mińsku z powodu rzekomej bomby na pokładzie. Bomby nie było, za to na pokładzie znajdował się bloger, aktywista opozycyjny i dziennikarz Raman Protasiewicz, który po lądowaniu został zatrzymany przez białoruskie służby. Światowi przywódcy i media komentują, że doszło do porwania i aktu terrorystycznego. Sprawę skomentowała też Swiatłana Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji. Miała lecieć dokładnie tym samym lotem tydzień wcześniej, jednak samolot z nią na pokładzie nie został awaryjnie uziemiony.

Kraje europejskie, Stany Zjednoczone i ONZ potępiły Białoruś po tym, jak tamtejsze władze zmusiły samolot pasażerski linii Ryanair lecący z Aten do Wilna do awaryjnego lądowania na lotnisku w Mińsku. Samolot został nagle skierowany do Mińska i eskortowany tam przez myśliwiec MiG-29. Na pokładzie znajdował się poszukiwany przez władze białoruskie dziennikarz Raman Protasiewicz.

PRZECZYTAJ Kim jest Roman Protasiewicz? Opozycjonista z samolotu, który przymusowo lądował w Mińsku

Protasiewicz jest oskarżany o „ekstremizm” na Białorusi, organizowanie zamieszek i podżeganie do nienawiści - zarzutów związanych z jego udziałem w masowych antyrządowych protestach, za które grozi więzienie. Dziennikarz zaprzecza zarzutom.

Zamieszki na Białorusi po wyborach prezydenckich

Sprawę porwanego samolotu i zatrzymanie Protasiewicza skomentowała Swiatłana Cichanouska, liderka białoruskiej opozycji. "Reżim zagroził bezpieczeństwu pasażerów na pokładzie i całemu lotnictwu cywilnemu w imię odwetu na człowieku, który był redaktorem największego niezależnego białoruskiego kanału Telegram. Tylko za to został uznany za terrorystę i tylko za to Romanowi może teraz grozić na Białorusi kara śmierci" - napisała Cichanouska, która przegrała z Aleksandrem Łukaszenką zeszłoroczne wybory, a jej przegrana doprowadziła do masowych protestów w całym kraju. Od sierpnia 2020 roku Cichanouska przebywa na Litwie, gdzie uzyskała azyl. Władze Białorusi żądały od kraju jej wydania, a białoruska Prokuratura Generalna tłumaczyła to „celem pociągnięcia do odpowiedzialności karnej za przestępstwa przeciwko systemowi rządzenia, bezpieczeństwu publicznemu i państwu”. Litwa jednak odmówiła wydania opozycjonistki.

"Na dzień dzisiejszy nikt, kto leci nad Białorusią, nie może być pewny swojego bezpieczeństwa. Reżim nagina zasady ruchu lotniczego, aby schwytać dysydentów" - dodała Cichanouska. Okazuje się, że liderka opozycji sama leciała tym samym lotem z Aten do Wilna, tydzień temu. Poinformowała o tym dziennikarka białoruska Hanna Liubakova, która od niedzieli na bieżąco na Twitterze relacjonuje sprawę porwanego samolotu. Liubakova napisała: „Tak, Cichanouska odbyła ten sam lot tydzień wcześniej. Powód, dla którego jej się to nie przydarzyło [zmuszenie do awaryjnego lądowania i zatrzymanie - przyp. red.], można łatwo wyjaśnić: początkowo zamierzała odbyć inny lot, ale samolot się zepsuł i jej zespół musiał znaleźć nowy. Być może nie byli gotowi do działania tak szybko” - napisała dziennikarka.

Potwierdził to Franak Viačorka, opozycyjny polityk. Po informacjach o awaryjnym lądowaniu napisał, że Protasiewiczowi grozi kara śmierci. „Dokładnie tydzień temu Cichanouska i ja wzięliśmy ten sam lot Ryanair z Aten do Wilna, lecąc nad Białorusią. Mieliśmy szczęście, bezpiecznie dotarliśmy do Wilna. Po dzisiejszym incydencie białoruska przestrzeń powietrzna musi zostać zamknięta dla lotów międzynarodowych, sprawcy - postawieni przed sądem” - napisał.

ZOBACZ GALERIĘ Raman Protasiewicz. Łukaszenka porwał samolot z dziennikarzem

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki