Donald Trump grozi 50-procentowymi cłami. "Jeśli Rosja i ja nie będziemy w stanie dojść do porozumienia..."
Od początku negocjacji w sprawie wojny na Ukrainie Donald Trump mówił, że to strona ukraińska sprawia mu więcej kłopotów i jest bardziej konfliktowa, a Putin "chce pokoju". Steve Witkoff, specjalny wysłannik USA ws. Bliskiego Wschodu, a ostatnio także Ukrainy powiedział nawet, że jego zdaniem "Putin nie jest złym gościem". Jednak pojawiły się chyba jakieś kłopoty w raju. Trump powiedział w wywiadzie dla NBC, że jest "wkurzony" i "bardzo wściekły" na rosyjskiego prezydenta, który (nie pierwszy przecież raz) zakwestionował legalność władzy Wołodymyra Zełenskiego. "Jeśli Rosja i ja nie będziemy w stanie dojść do porozumienia w sprawie powstrzymania rozlewu krwi na Ukrainie, a ja będę uważał, że to wina Rosji... nałożę cła wtórne na ropę, na całą ropę pochodzącą z Rosji" – powiedział amerykański prezydent, w swoim stylu strasząc cłami. Miałyby one być nałożone na nabywców ropy z Rosji i wynieść 25-50 proc. "To oznacza, że jeśli kupisz ropę z Rosji, nie będziesz mógł robić interesów w Stanach Zjednoczonych. Będzie 25 proc. cło na całą ropę, 25- do 50-procentowe cło na całą ropę" - straszył Trump. Mimo to dodał: "Myślę, że robimy postępy, krok po kroku".
Trump naciska na pokój, Putin powiększa armię. Według Zełenskiego szykuje się do nowych ofensyw
Tymczasem według agencji Interfax w Rosji rusza fala mobilizacji do wojska. Podobno dekret już został podpisany przez prezydenta, a pobór będzie trwał od 1 kwietnia do 15 lipca i 160 tysięcy obejmie mężczyzn w wieku od 18 do 30 lat. Wołodymyr Zełenski twierdzi, że Putin chce ofensywy na trzech kierunkach w celu zdobycia jeszcze większej ilości ukraińskich ziem do zagarnięcia i stąd mobilizacja. "Według naszych informacji wywiadowczych Rosja przygotowuje się do nowych ofensyw w obwodach sumskim, charkowskim i zaporoskim" — powiedział ukraiński prezydent w zeszłym tygodniu.
