Wystąpienie szefa WHO zostało zaplanowane w odpowiedzi na coraz większą liczbę deklaracji rządów różnych państw, które planują stopniowe znoszenie ograniczeń (zarówno gospodarczych jak i społecznych). Tedros Adhanom Ghebreyesus postanowił ostudzić emocje i podkreślić, że żadne złagodzenie nie będzie oznaczać końca epidemii. Jak tłumaczył: - Zakończenie epidemii będzie wymagało stałego wysiłku ze strony jednostek, społeczności i rządów tak, by dalej tłumić i kontrolować tego wirusa. Obostrzenia mogą pomóc sprawić, że w krajach sytuacja będzie mniej niebezpieczna, ale nie można tego zrobić w pojedynkę. Kraje muszą mieć możliwość wykrywania, izolowania, testowania i opiekowania się każdym przypadkiem, a także śledzenia każdego kontaktu.
Zobacz także: WHO mogło zapobiec pandemii koronawirusa?! MOCNE oskarżenie władz Tajwanu
Naukowiec bronił się także przed zarzutami USA, które kilka dni temu oskarżyły WHO o prochińską postawę i o liczne błędy, które jakoby przyczyniły się do wielu przypadków śmierci. Ghebreyesus solennie zapewniał: - Ostrzegaliśmy od pierwszego dnia, nie robiliśmy żadnych tajemnic i nic nie ukrywaliśmy przed Stanami Zjednoczonymi!
Polecany artykuł:
W jego opinii koronawirus SARS-CoV-2 przypomina grypę hiszpankę, co argumentował słowami: - Ten wirus ma bardzo niebezpieczną kombinację i działa tak jak grypa z 1918 roku, która zabiła nawet 100 milionów ludzi. Na szczęście szybko dodał, że tym razem nie musi dojść do tak wielkiego pomoru ludzi. Jak tłumaczył: - Teraz mamy jednak technologię, możemy zapobiec katastrofie, tego rodzaju kryzysowi.
Na koniec dodał jednak, że jeszcze nie pora na otwieranie szampanów, gdyż bez narodowej jedności i globalnej solidarności nie uda się pokonać koronawirusa. Szef WHO zaapelował o zaufanie, dodając złowieszcze: - Najgorsze jest jeszcze przed nami. Uniknijmy tragedii. Jest to wirus, którego wielu ludzi wciąż nie rozumie.