Badanie przeprowadził Bill Logan, naukowiec i autor licznych publikacji. Najpierw próbki pobrał z okolicy, w której mieszka, czyli Brooklyn Heights. W powietrzu były cząsteczki pochodzące z wielu różnych źródeł, a co najbardziej niepokojące, także bakterie, wirusy i grzyby. Później zbadał dla porównania różne dzielnice.
Rodzaje zanieczyszczenia bardzo się różnią się w poszczególnych częściach miasta. I tak np. w Chinatown jest najwięcej cząsteczek tłuszczu i skrobi – od smażenia i gotowania w licznych restauracjach. Z kolei w próbce pobranej na Midtown, które zawsze jest zatłoczone, znaleziono sporo martwego naskórka ludzi wszystkich ras, co dobrze oddaje charakter miasta. Mieszanka z Williamsburga to z kolei dżinsy, guma z opon i lakier do paznokci oraz ludzkie włosy. Logan nazwał ją „hipster sample”. Jedną z bardziej zanieczyszczonych dzielnic jest południowy Bronks. W powietrzu jest tam najwięcej węgla i gumy z opon. Nic dziwnego, że jest tam też najwięcej astmy dziecięcej w całym mieście. Bardzo różnorodne zanieczyszczenia ma Queens, co także obrazuje różnorodność tej wielkiej dzielnicy.
Naukowiec jednak uspokaja. Twierdzi, że fakt występowania w powietrzu tak różnych cząsteczek jest naturalny i nieszkodliwy. Ważne jest stężenie, od którego staje się to niezdrowe dla ludzi. A na razie – zdaniem Logana – nie jest ono groźne.
Co jest w nowojorskim powietrzu
Bardzo dużo różnych rzeczy. Po zbadaniu próbek nowojorskiego powietrza okazało się, że są w nim cząsteczki ubrań, tłuszczu, węgla, grzybów, martwego naskórka, gumy, rdzy i szkła.