Rosyjska broń nuklearna "blisko granicy z Polską"? Są nowe ustalenia ukraińskiego wywiadu
"Otrzymaliśmy rakiety i bomby trzy razy silniejsze niż te zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki. Milion ludzi zginęłoby natychmiast" - takie słowa wypowiedział w zeszłym tygodniu dumny Alaksandr Łukaszenka w rozmowie z rosyjską telewizją. Odczytano to jako przyznanie, że rosyjska broń jądrowa już została przemieszczona na terytorium Białorusi, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Rosji i Mińska. "Kiedy dwa lata temu martwiłem się, że rzeka Kolorado wysycha, patrzono na mnie jak na wariata. Tak jak wtedy, gdy mówiłem, że Putin może użyć taktycznej broni jądrowej. To realne" - mówił potem Joe Biden w Kalifornii. A Mark Almond, szef Crisis Research Institute w Oxfordzie podkreślał fakt, iż Putin umieścił tę broń "blisko granicy z Polską".
"Dotychczas nie przewieziono tam jeszcze ani jednej głowicy jądrowej"
Tymczasem szef ukraińskiego wywiadu wojskowego ma jeszcze inne, bardzo zaskakujące informacje na temat rosyjskiej broni atomowej na Białorusi. Jakie jest teraz zagrożenie? Słowa generała Kyryło Budanowa, cytowanego przez agencję Interfax-Ukraina, brzmią bardziej optymistycznie. "Na Białorusi trwają przygotowania do przyjęcia rosyjskich pocisków nuklearnych, szykowane są miejsca przechowywania tej broni; niemniej, dotychczas nie przewieziono tam jeszcze ani jednej głowicy jądrowej" - powiedział Budanow, sugerując, że Łukaszenka blefuje. Jest to zgodne z ostatnimi komunikatami władz w Waszyngtonie, które uspokajają, że nic nie wskazuje na to, by Rosja czyniła konkretne przygotowania do użycia broni nuklearnej.