Co obiecują kandydaci Polakom
Obama
Prezydent niewiele ma do powiedzenia Polakom. Wycofał się z koncepcji budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, co silniej zakotwiczyłoby Polskę w NATO. Powiedział natomiast Putinowi, że "po wyborach będzie bardziej elastyczny". Obraził Polaków powtarzając brednię o "polskich obozach koncentracyjnych" i na domiar złego zrobił to podczas pośmiertnego odznaczania Jana Karskiego Medalem Wolności. Gafa była potężna i Obama nie chciał przeprosić Polaków, robił to za niego jego rzecznik. Obiecywał zniesienie wiz, tak jak wszyscy prezydenci od Clintona, ale jak wiadomo bez skutku. Ta sprawa ciągle psuje stosunki polsko-amerykańskie.
Romney
Nie chce mieszać się do spraw śledztwa smoleńskiego, o czym powiedział niedawno. Podczas debaty zarzucił Obamie "zdradę Polski" i miał tu na myśli tarczę antyrakietową. Latem odbył podróż zagraniczną i odwiedził tylko trzy kraje - W. Brytanię, Izrael i Polskę. Dwa pierwsze to ścisła czołówka sojuszników USA. Czyżby Romney widział Polskę w tak wąskim i elitarnym gronie? O wizach raczej się nie wypowiadał, ale jako prezydent zapewne byłby za ich zniesieniem i pewnie także z marnym skutkiem. Zapowiedział natomiast, że będzie twardy wobec Rosji i Putina.
Imigrantom
Obama
Obiecuje, że zrobi wreszcie to, czego nie zdążył w pierwszej kadencji, czyli przeprowadzi całościową reformę imigracyjną. W powszechnym rozumieniu jest to amnestia, choć tego słowa się oficjalnie nie używa. Próbował kilka razy przepchnąć DREAM Act, czyli amnestię dla młodzieży, ale nie udało mu się. Wreszcie w sierpniu własnym dekretem zarządził wstrzymanie deportacji dla młodzieży, czyli taki połowiczny DREAM Act.
Romney
Nie obiecuje im zbyt wiele. Zaczął od ostrego stanowiska, że wszyscy nielegalni powinni sami wyjechać, jeśli stworzy się takie warunki, że nie znajdą pracy. To miała być taka "samodeportacja" (self-deportation) 12 milionów nielegalnych. W miarę trwania kampanii jest podejście do imigracji stopniowo zmiękczało się. Teraz obiecuje, że jeśli wygra będzie honorować decyzję Obamy o wstrzymaniu deportacji młodzieży i wprowadzi ułatwienia w uzyskaniu zielonych kart dla absolwentów uczelni amerykańskich z kierunków technicznych i ścisłych.
Klasie średniej
Obama
Obiecał wszystko, bo klasa średnia, czyli ok. 60 proc, społeczeństwa decyduje o wyborach. Każdy kandydat ma więc tylko dobre rzeczy do powiedzenia klasie średniej, ale co potem robi, to inna sprawa. Obama obiecuje utrzymanie podatków na obecnym poziomie dla wszystkich zarabiających poniżej 250 tys. dol. rocznie, a zwiększenie dla bogatych. Ale kto się wzruszy losem biednych bogatych, nadmiernie opodatkowanych? Jeśli ktoś tyle zarabia, to niech płaci. Obama doskonale rozgrywa te emocje wśród Amerykanów o średnich dochodach.
Romney
Obiecuje ulgi podatkowe dla małych biznesów i przede wszystkim zniesienie obowiązkowych ubezpieczeń zdrowotnych znanych jako "Obamacare". Każdy, kto zatrudnia co najmniej 50 pracowników będzie musiał kupić dla nich ubezpieczenie jeśli Obamacare wejdzie w życie w 2014. To zdusi gospodarkę, twierdzi Romney, kto bowiem zatrudni 50. pracownika? Żaden mały biznes nie urośnie już nigdy ponad 49 zatrudnionych, bo ten jeden więcej powiększy koszty pozapłacowe całej firmy w sposób astronomiczny.
W sprawach gospodarczych
Obama
Z 23 milionami bezrobotnych i 47 milionami pobierającymi kupony żywnościowe Obama wolałby raczej nie rozmawiać o gospodarce. Jego pomysł na energię to wiatr i słońce. Gospodarka to najsłabszy punkt Obamy i jeśli wygra to będzie precedens. Żaden prezydent nie powtórzył do tej pory kadencji jeśli miał w kraju 8-procentowe bezrobocie.
Romney
Przedstawia się jako wybawca gospodarki USA. Obiecuje stworzenie lepszych warunków dla pracodawców, obniżenie podatku od firm, który jest obecnie w USA najwyższy w krajach rozwiniętych. - Łatwiej i taniej założyć dziś firmę w Kanadzie niż w Stanach. Musimy być nadal konkurencyjni -powtarzał Romney.